Córka Przeciwieństw

piątek, 13 listopada 2015

Rozdział XIV "Trening"

- Coś dla bardziej zaawansowanych? - zapytałam

- Jasne. - odpowiedział Percy

- Wywołaj tsunami- rozkazałam

- Jesteś tego pewna?- zapytał zaniepokojony Percy

- Jasne- odpowiedziałam - chcę sprawdzić w jakim stopniu kontrolujesz swoje moce.

Syn Posejdona zamknął oczy i skupił się. Zacisnął dłonie w pięści i wyzwolił swoją moc wraz z krzykiem. Na wodzie pojawiła się wciąż rosnąca fala. Byłam pełna podziwu. Woda była coraz wyżej i wyżej, ciągle zbliżając się do brzegu. Widziałam w oczach obserwatorów zaniepokojenie.

- Dobra, zatrzymaj ją- wydałam polecenie

Percy z przerażeniem się na mnie popatrzył:

-Co?!

- Zatrzymaj ją albo tsunami zabije setki osób- powtórzyłam spokojnym tonem

- Ale ja nigdy tego nie robiłem- wyznał zdesperowany

- Spróbuj.- powiedziałam władczym tonem- Masz około 20 sekund. Skup się! - podeszłam do niego bardzo blisko. - Po prostu spróbuj.

Percy wysunął ręce w stronę fali, ale nic się nie działo. Dasz radę! Dasz radę! Kibicowałam mu w myślach. Na jego czole pojawiły się kropelki potu. Przez jego ręce przepłynęła duża energia, którą przekazał wodzie. Jednakże fala tylko wzrosła, a była już bardzo blisko brzegu.

- Nie dam rady! - powiedział głośno, ciągle próbując oswoić Tsunami. Herosi, którzy ciągle stali na okręcie, wydawali z siebie przerażone dźwięki.

- Możecie się zamknąć ?! - krzyknęłam w ich stronę- To naprawdę nie pomaga! Percy to ostatnia chwila, teraz albo nigdy!

- Nie mogę !!! - fala już prawie dotykała brzegu. Byłam zmuszona, aby ją opanować. Wyciągnęłam dłoń do przodu i rozkazałam wodzie cofnąć się z powrotem w morze. Sytuacja była opanowana, ale Percy . . . wiedziałam, że to nie była najlepsza chwila w jego życiu. Powiedziałam do niego cicho:

- Było naprawdę dobrze,a wiem co mówię. Wiem również to, że jesteś zawiedziony. Mam nadzieję, że ta sytuacja zmotywuje cię do działania, jeżeli chcesz trenować bez świadków przyjdź do mnie tuż przed wschodem słońca. - poklepałam go po ramieniu i teleportowałam nas na pokład statku. Syn Posejdona był wyraźnie zdezorientowany, ale po kilku sekundach odnalazł się w sytuacji.

 Widziałam, że był smutny, zresztą kto byłby szczęśliwy? Postanowiłam, że dam wycisk każdemu z herosów. Tak, aby żaden z nich się nie był ponad innych. Z werwą w głosie zapytałam:

- Kto następny? - z grona półbogów wyszedł dobrze zbudowany, przystojny blondyn. - Jak się nazywasz?

- Jason Grace syn . . .

- Zeusa- dokończyłam

- Skąd wiesz?- zdziwił się

- Mam swoje sposoby . . .- uśmiechnęłam się. W rzeczywistości słyszałam kiedyś o nim na Olimpie. Hera po raz kolejny wypominała Panu Niebios ten podwójny romans. - nie przedłużając ... zaczynajmy. Na wstępie zaznaczam, że nie będzie lekko. Masz władzę nad powietrzem ?

- Tak.

- Pioruny?

- Owszem- podeszłam  w stronę barierki, stanęłam na niej i przechadzając się balansowałam ciałem.
W pewnym momencie wyszłam w stronę morza, jednak nie upadłam; chodziłam w powietrzu.

- A więc zapraszam do mnie- powiedziałam wciąż idąc dalej od okrętu. Jason wzbił się w powietrze i wylądował tuż obok mnie. Uśmiechnęłam się nie znacznie. - Coś prostego hyyym  . . . trąba powietrzna.

Syn Zeusa, zaczął kręcić się wokół własnej osi. Po chwili widać było zarysy małego tornada.

- To ma być wichura, a nie muśniecie wiatru!-krzyknęłam tak aby mnie usłyszał. Zadziałało, półbóg kręcił się coraz szybciej i szybciej. Moje włosy porwał silny wiatr, ale on nie zamierzał przestać. Jego prywatna trąba powietrzna, zaczęła zasysać wodę z morza. Nie mogę ukryć byłam pod wrażeniem. Kiedy uznał, że już wystarczy, jednym ruchem dłoni stłamsił tornado. A wszystko co pochłonęło opadło w dół. Widać było, że jest z siebie dumny, ale nie na długo pomyślałam. Podeszłam do niego całkiem blisko i z uznaniem kilka razy klasnęłam.

- Przedłuż ten dźwięk- rozkazałam

- Co? -zapytał

- To co usłyszałeś- i klasnęłam ponownie. - Skup się- jeszcze jedno klaśnięcie.

Po kilku nieudanych próbach, nastała ta przełomowa.

- Brawo! Powtórz.- kolejne klaśnięcie. Usłyszałam je po raz drugi i trzeci aż w końcu zaległa głucha cisza. - Całkiem nieźle jak na coś czego jeszcze do tej pory nie robiłeś. - Zaczęłam chodzić wokół niego- Wiesz na czym polega gra w berka?

- Chyba tak- potwierdził ze zdziwieniem

- A więc złap mnie!- powiedziałam dotykając jego ramienia i teleportując się 100 metrów dalej.
Jason uśmiechnął się szelmowsko i zaczął bardzo szybko lecieć ku mnie.

Trudność polegała na tym, że Jason nie umiał się przemieszczać tak szybko jak ja. Ja, gdy teleportowałam się, naginałam czasoprzestrzeń,a on pędził tak szybko jak mógł. Ktoś kto patrzy na to z boku, może pomyśleć, że to bez sensu. Gonić kogoś kogo nie można dogonić. Jednak ja uważam inaczej; z każdym treningiem syn Pana Niebios będzie lepszy, szybszy, mocniejszy. Będzie starał się złapać mnie podstępem. Ale do tego jeszcze bardzo długa droga . . .



_____________________________________________________________________




<werble> Dziękuję Dziękuję Dziękuję !!!
Za co ?
Za to że to przeczytałeś!
Przepraszam za stosunkowo długą przerwę ;)
Mam nadzieję, że nie przestaniesz mnie przez to lubić ;)
Pozdro
~LoLa
& Obóz Półkrwi ( https://www.facebook.com/dzieci.pol.krwi/?fref=ts )