Córka Przeciwieństw

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział VI " Noc pełna wrażeń "

               Wzięłam szybki prysznic. Wyczarowałam sobie luźną koszulkę z Cookie Monster i założyłam bieliznę .Wyszłam z pomieszczenia, zwróciłam się w stronę kuchni.

-Wolne!- krzyknęłam

               Gdy tam weszłam ,lodówka była pusta. Ścieżka z okruszków prowadziła prosto do pokoju Trenera Hedge. Dziewczyny oczywiście nie zrobiły nic do jedzenia (tak właściwie to nie miały z czego),więc wyczarowałam 5 pizz. Wzięłam jedną i skierowałam się do ostatniej wolnej sypialni . Po zjedzeniu kolacji poszłam spać.

               Znowu dręczyły mnie sny . Stałam na pokładzie ogromnego statku ...,ale zaraz, zaraz on leciał! Na twarzy poczułam morską bryzę. Dopiero teraz zauważyłam ,że przy kajucie stoi grupka...herosów. Wywnioskowałam to stąd, że mieli broń ...i to nie byle jaką :miecze, łuk, sztylety. Mówić zaczął chłopak, który na biodrach miał przymocowany pas na narzędzia.

-Za kilka dni będziemy na Akropolu

-Musimy przygotować jakąś strategię- powiedział poważnie dobrze zbudowany chłopak o ciemnych włosach i morskich oczach .Wszystkie spojrzenia utkwiły w szarookiej blondynce.

-Myślę że ...-zaczęła, ale przerwała jej afroamerykanka

-Patrzcie !-wskazała palcem prosto na mnie

              Wszyscy spojrzeli w tym kierunku. Jednak tylko dwie osoby zauważyły mnie,co i tak mnie bardzo zaskoczyło. Była to owa złotooka afroamerykanka i dziewczyna która dzierżyła sztylet w dłoni. Zadała mi pytanie z najsilniejszą czarmową jaką kiedykolwiek słyszałam:

-Kim jesteś ?

-Czarmowa na mnie nie działa -odparłam, reszta nastolatków zaczęła się przedstawiać i mówić kim jest. Uśmiechnęłam się - Całkiem niezłe

-Do kogo mówiłaś Piper, przecież znasz nas wszystkich -zapytał wysoki i bardzo przystojny blondyn

-Nie widzicie jej ?-zapytała córka Afrodyty

-Ja tak -odpowiedziała złotooka czternatolatka

- Pewnie zaraz będą uważali, że zwariowałyście- powiedziałam z szelmowskim uśmiechem

-Dziewczyny może dziś za długo przebywałyście na słońcu...- zaczął powoli sugerować świetnie zbudowany chłopak

-A nie mówiłam ?- zaczęłam się śmiać-Prze..przepraszam- dławiłam się ze śmiechu

-Za co ??- poważnie zapytała afro-amerykanka

-Za to że tak się głupio śmieję- zaczęłam

-Aha -odpowiedziała krótko -Kim jesteś ?

-Ja? Ja jestem czarownicą.

-Co?!- zapytały obie na raz.

-Może rzeczywiście powinnyście zejść z tego słońca -powiedział chłopak o elfickich rysach twarzy i szalonym uśmiechem, który mówił: NIE ZOSTAWIAĆ W POBLIŻU ZAPAŁEK I INNYCH OSTRYCH PRZEDMIOTÓW.

-Na naszym statku jest .....CZAROWNICA- powiedziała dobitnie (jak ona była ?) Piper
Brunet i blondyn wyciągnęli miecze.

-To  niemożliwe-zaczęła blondynka -przecież one nie istnieją.

-To powiedz to jej- powiedziała afroamerykanka wskazując palcem prosto na mnie.

-Dobra dajcie spokój chcę wam coś powiedzieć-wymyśliłam coś ,ale mój sen zaczął blednąć -Opóźnijcie swoją podróż tak aby być u celu 1 sierpnia i uprzedzam pytania tej blondynki- wskazałam na nią palcem- nie jestem córką Heatke , jestem wiedźmą ...-i herosem chciałam dodać, ale sceneria uległa zmianie. Teraz byłam w ogromniej bibliotece, ale nie takiej zwykłej, ona ....była wypełniona magią, magią czarownic takich jak ja. Pośrodku stała rudowłosa kobieta, odwróciła się... i uśmiechnęła do mnie. Była to zdecydowanie najpotężniejsza czarownica jaką kiedykolwiek widziałam (a spotkałam ich już dość sporo),ale miała coś takiego podobnego ....

-Mama ?

-Tak-podeszła i przytuliła mnie- mamy mało czasu, więc dam ci to od razu- uniosła rękę ,a w niej zmaterializowała się opasła, stara książka- w niej odpowiedzi na wszystkie twoje pytania

-Czemu pokazujesz się dopiero teraz?- wcięłam się w zdanie

-Ponieważ jesteś kluczem do uratowania tego świata

-Ja?!

-Nie, gadająca świnka morska -powiedziała z ironią-Jeśli zginiesz tylko ty to prawie wszyscy ocaleją, albo zginą wszyscy twoi bliscy a ty ocalejesz, to ... dość prosty przekaz.

-To ma być rozwiązanie?!!!- byłam wściekła, moje włosy przybrały kolor włosów mojej matki

-Lepiej ochłoń - powiedziała surowo Malificent

-Najpierw mówisz mi że mam być jakąś ofiarą, a potem żebym ochłonęła ?!

-Tak z tobą rozmawiać nie będę -powiedziała gniewnie moja matka i rzuciła na mnie zaklęcie uspokajające, ale efekt dało taki, że wewnątrz siebie ciągle kipiałam gniewem i żalem, lecz nie mogłam tego w żaden sposób wyrazić.

-Pewnie chciałabyś wiedzieć,że około 20 rzymian zaraz będzie atakować twój namiot .

-Co ?!

-Podczas patrolu zobaczą obozowisko ,a teraz to jest ich teren, więc...-westchnęła

-Logiczne-odparłam

-Podaruję ci coś jeszcze -wyczarowała zestaw spiżowych kulek, wielkości piłeczek kałczukowych- byłam ostatnio na aukcji Hermesa,to jest wynalazek Dedala...

-Jak to działa i po co mi to potrzebne ?

-Możesz nie przerywać pyskata czarownico ?!- powiedziała gniewnie-A więc ....te kulki aktywują się ,gdy uderzą o coś lub kogoś. Uwalniają się wtedy spiżowe nicie i oplatają w tym przypadku napastnika.

-To... jest ... genialne !-podsumowałam i przytuliłam mamę

-Ale jest ich tylko 20 więc nie możesz chybić -machnęła ręką a ja się obudziłam
Dopiero teraz zauważyłam leżące obok mnie przedmioty: opasła stara książka i  spiżowe kulki. Czyli to nie był zwykły sen ! Szybko wstałam z łóżka i wyczarowałam szorty.

______________________________________________________________

Tadadadam!!! i jest rozdział VI jej! Chciałabym podziękować tu na miejscu Asil44 bo bez niej ten rozdział nie ukazałby się dziś (zapraszam na jej bloga na wiki) chcę też podziękować SzalonejCherry za nasze bardzo inteligentne rozmowy na Chacie ( ta antyHera ma bloga na wiki) oraz Radosnej za to że ostatnio zaczęła czytać mojego bloga (ona też ma bloga ale nie na wiki tytuł :"Córka Zemsty "o ile się nie mylę :)
~ LoLa

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział V "Ludzie się mnie boją"

                    Hermes jeździł jak szalony od 14 godzin i co chwila ktoś, albo raczej ktosie dzwonili do niego żeby odebrał to i owo.Greg jak zwykle był głodny, więc wyczarowałam mu szczura.

-Trzymaj!- poleciał do niego (nie mogłabym tego dotknąć).

-A ja ??-poskarżyła się Marta

                Cóż zrobić? Drugi szczur poleciał do Marty.

-Jesteś najlepsza- "powiedział" Greg

-Tak najlepsza - oblizywała się Marta

-Dobra starczy im tego żarcia -odezwał się kierowca

-Długo jeszcze do Obozu ?

-Nie właśnie się zatrzymujemy.

-W lesie ?

-Tak, w lesie -burknął

-Daleko mam stąd ?-zapytałam

-Nie... z pół godziny

-Extra-wyszłam z auta- rozprostuję kości.

-No to do zobaczenia- i samochodu już nie było.

               Ale w którą stronę do tego Obozu? To się wkopałam. Poszłam na północny-zachód coś mnie tam ciągnęło.Szłam i szłam ....,ale to Coś też się przemieszczało. Czyli jestem zmuszona. Teleportacja, ten typ transportu jest dość niebezpieczny np. można się rozszczepić, albo utknąć w ścianie, czy jak w moim przypadku drzewie. Stanęłam i skupiłam się na tej dziwnej starożytnej energii . Wiedziałam że ten rodzaj magii wyczuwa każdy potwór w promieniu trzech stanów. Zamknęłam oczy i obróciłam się wokół własnej osi. Gdy otworzyłam oczy widziałam tylko korę .


-Dzięki bogom-wyszeptałam- tylko kilka centymetrów i byłabym drzewem.

               Odeszłam kilka kroków i usłyszałam odgłosy potyczki , pobiegłam w tamta stronę. W głowie usłyszałam "Lola szybciej!" ze zdumieniem odkryłam, że to Ann wysyła sygnały do mojej głowy. Aby dotrzeć szybciej zaczęłam lecieć . Czułam, że zbliżam się również do źródła tej dziwnej mocy. Po kilkunastu sekundach byłam na miejscu  i zobaczyłam tragiczną scenę. Ann, jakaś dziewczyna i satyr próbują obronić leżącego chłopaka i jakiś posąg przed blisko setką potworów. Chwila, chwila to nie był jakiś posąg tylko zaginiona Atena Partenos i to ona promieniowała tą dziwną mocą! Chyba byłabym najgłupszą czarownicą we wrzechświecie, gdybym nie poszła za ta silną magią.

               Wylądowałam gładko koło Ann , zauważyłam ,że ta druga walcząca ma rozcięte udo i ledwo stoi.  Miecz oraz tarczę zmaterializowały mi się w dłoniach, rzuciłam się w wir walki. Cięłam, pchałam i odparowywałam ciosy. Cała byłam w pyle z potworów . Nie czułam zmęczenia. Nagle ktoś popchną mnie do przodu .Miecz i tarcza wyleciały mi z rąk prosto w tłum potworów. Gdy się obróciłam zobaczyłam uśmiechniętą draklinę . Bez zastanowienia zmiażdżyłam ją zaklęciem . Dopiero teraz zauważyłam ,że z tyłu stoi o wiele większy potwór, miał wężowe nogi .Na ramieniu wytatuowany przekreślony Piorun Piorunów Zeusa. We włosach wczepione były naszyjniki z glinianymi paciorkami i ... o fuuu... to części skóry , na których wytatuowane były litery SPQR. Jednym słowem był ... okropny i te kruczoczarne włosy, mógłby je od czasu do czasu umyć. Skądś go kojarzę ..... mam, Wojna gigantów, ale kogo jest to przeciwnik ? Wysil swój móżdżek Lola...myśl....myśl...myśl... już wiem przeciwnik Zeusa o imieniu Enkelados. Tak bingo! Oho spojrzał na mnie .

                Podczas gdy rozmyślałam o gigancie , rozwaliłam potwory nawet o tym nie myśląc to był odruch. Na polu bitwy pozostało tylko kilkanaście potworów, reszta uciekła, lub została zabita. Tym czasem oczy giganta zapłonęły nienawiścią, wyciągnął 7 metrową dzidę i rzucił się prosto na mnie.

                Znacie to uczucie?Pędzi na ciebie ok. 10 ton rozpędzonego nieśmiertelnego sadła, a ty czujesz tylko chęć mordu? Ja mniej więcej coś takiego czuję. Podniosłam miecz, tarczę i wzniosłam się w powietrze z dość dziwnym okrzykiem typu " NALEŚNIKI !!! " , może krzyknęłam to bo byłam  bardzo głodna. Moja najlepsza przyjaciółka zrobiła z dezorientowaną minę , tak samo jak Enkelados. I wykorzystując ten moment zaatakowałam . Cięłam po nogach i uskoczyłam przed dzidą. Z jego łydki wypłynęło trochę ichoru - krwi bogów i ogólnie nieśmiertelnych. Krzyknęłam :

-Było by fajnie gdyby jakiś nieśmiertelny ktoś mi pomógł!!!- w odpowiedzi gigant się zaśmiał

                W tym momencie oderwałam się od ziemi, co widocznie jeszcze bardziej go zdziwiło. Tarczę upuściłam i uderzyłam giganta lewym sierpowym w twarz. Kość w nosie Enkeladosa pękła z głośnym CHRUP! Reakcja: wściekł się i trzepną mnie dłonią mniej więcej mnie.  Walnęłam w drzewo z taką siłą, że się złamało. Bardzo zdenerwowana rzuciłam:

-Będziesz mielonką podawaną na Olimpie !!!

               Skupiłam w sobie całą moc oceanu oddaloną ode mnie z jakieś pół kilometra. Rozłożyłam szeroko ręce i klasnęłam , energia wywaliła giganta w tył a ziemia się rozdarła. Za moim rozkazem szczelina rozwarła się i Enkelados do niej wpadł, jednak chwycił się brzegu rękoma. Szukałam czegoś co było pode mną .Nic... jednak coś tam jest....Z dużym oporem podniosłam ręce do góry,a ze szczeliny wybuchło wiele ton lawy. Gigant zaczął wrzeszczeć i spadł prosto w rów-szybka wycieczka do Tartaru. Zamknęłam ją. Dopiero teraz poczułam ,że jest mi słabo i chyba na kilkanaście sekund straciłam przytomność, ale wiem że upadek był bolesny. Otworzyłam oczy i Ana właśnie biegła ku mnie:

- Lola nic ci nie jest ?

-Wszystko dobrze, tylko masz trochę ambrozji?- przyjaciółka podała mi batonik

-Czy ty wiesz co zrobiłaś?

-Tak-obdarzyłam ją szerokim uśmiechem -urządziłam wycieczkę do Tartaru dla giganta.

-To tez ,ale ... ty... eee.. samym mieczem....i bez... tak ... no..ty...

-Rozwaliłaś te potwory!- powiedział podniecony satyr.W między czasie Ana podbiegła do tego chłopaka z przerażoną miną- Jestem Trener Hedge a to Reyna.

-Ja jestem Lola-obdarzyłam go uśmiechem-Czy to jest Atena Partenos? Co się stało temu chłopakowi?!-uśmiech znikł z mojej twarzy

-Potwory nas zaatakowały , bo próbowaliśmy przetransportować posąg do obozu herosów-tym razem powiedziała to Reyna
-Ale jak znaleźliście posąg ? Przecież on był w starożytnym Rzymie!!

-Lola !-To była Ana-Ten chłopak ja nie mogę już go uratować on....-Jej zielone oczy były całe zapełnione łzami.

               Podbiegłam do bladego czarnowłosego chłopaka. Przyklękłam koło niego i wyjęłam sygnet z plecaka. Położyłam ręce na jego głowie i zabrałam resztki jego energii życiowej, szybko umieściłam ją w pierścieniu. Chłopak leżał martwy ale jego dusza nie mogła iść do Hadesu, bo część jego siły życia nadal istniała w pierścieniu. Moja przyjaciółka rozryczała się na dobre, ona nienawidzi gdy ktoś umiera.


                Sygnet jeszcze miał energię tego gościa. Uniosłam ręce nad pierścieniem, siłą mojej woli zaczął się unosić, skupiłam się na tym chłopcu i sygnecie jednocześnie. Coś zaczęło się dziać, zwłoki zaczęły się unosić. Wezbrałam na mocy. Zmusiłam energię w sygnecie, aby zaczęła się mnożyć, teraz było jej dość dużo. Otworzyłam pierścień, a większość ciemnej mgły (siła życiowa zmarłego) za moim rozkazem wpełzała do jego ciała . Ustami, nosem nawet skóra sączyła mgłę. Zamknęłam sygnet . Ciało chłopaka zaczęło powoli opadać . Pochyliłam się nad nim , gdy wylądował tuż koło mnie. Otworzył oczy i wyszeptał:

-Jesteś aniołem ???- Na to uśmiechnęłam się szeroko

-Nie głuptasie- a on już odpłynął w świat Moryfeusza

-Podajcie mi nektar- powiedziałam i właśnie wtedy zobaczyłam mroczki przed oczami i na chwilkę straciłam przytomność

-O BOGOWIE !!! -ktoś wrzasnął ,a ja się momentalnie ocknęłam

-Lola ty...- Ana mówiła drżącym głosem.

               Popatrzyłam na nich, na twarzach ich twarzach malował się strach.

-Coś się stało? -zapytałam i przy okazji usiadłam

- Kim ty jesteś?!- brunetka popatrzyła na mnie z przerażeniem

-Ugh.... później ci wyjaśnię- odburknęłam- Czyli nie macie nektaru?

               Wsunęłam pierścień na palec chłopaka. Córka Apolla podała mi termosik wypełniony nektarem .Oparłam syna Hadesa o drzewo i powoli wlałam mu do ust napój bogów. Powoli się budził:

-Hej -znowu się uśmiechnęłam -pamiętasz coś ?

-Tak, ale ciebie nie kojarzę. - powiedzał

-Jestem Lola- zaczęłam -Lola Jackson

Syn Hadesa wybałuszył oczy.

-Coś się stało ?- zapytałam.

-Nic, tylko znam takiego gościa ....-zaczął.

               Już zaczynał mi działać na nerwy, czemu gdy jakiś heros dowie się jak mam na nazwisko zaczyna tak robić...??!! A jak się dowie że jestem córką Posejdona to zaczynają świrować. To jest nie do wytrzymania! Wstałam odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę Ann.

-Czekaj!-zawołał, jednak żadnej reakcji nie okazałam -Jestem Nico .....Nico di Angelo!

                Odwróciłam się do niego , a w moich oczach płonął gniew.

-Lepiej odpoczywaj, bo jutro spiorę ci tyłek -warknęłam

                Nie wiem dlaczego tak się wściekłam, a w sumie to ten Nico nic takiego nie zrobił , ale ....no nie wiem . Podeszłam do dziewczyn.

-I jak z twoim udem Reyna ?

-Dobrze -burknęła.

- Lola ,bo ona ona się ciebie trochę boi i tak samo ja.

-Ty Ana?-zapytałam ze zdziwieniem.

-Yhym, ale to nie koniec , bo ona ci nie ufa-powiedziała moja przyjaciółka- ....aha i teraz mi też nie ufa.

-Kim wy jesteście?- zapytała

-Herosami- odpowiedziałyśmy jednocześnie.

-Dobra ty tłumacz Lola

-No więc, ja jestem córką Posejdona i Czarownicy, a Ana to córka Apolla i wnuczką Afrodyty. Ana potrafi czytać w myślach i kontrolować je, ma dar czarmowy, a przecież jeszcze to ona potrafi świetnie strzelać z łuku. Dostałyśmy misję, aby pogodzić Obóz Herosów i osiągnąć harmonię- powiedziałam to bardzo dokładnie i wolno żeby wszyscy to ogarnęli.

-Lola ja potrafię coś jeszcze- powiedziała podnieconym głosem Ann

- Jeszcze?!

-No bo ja umiem wezwać moje światło wewnętrzne

-Córusia tatusia-wyszczerzyłam zęby- A kto jest twoim boskim rodzicem Reyna i po co  taszczycie posąg Ateny Partenos?

                     Ana wysłała mi do głowy wiadomość typu "Lola ona nam jeszcze  do końca nie ufa , a i twoje oczy one dziś dziwnie zmieniają barwę z morskiego na złoty , teraz są znowu morskie "


          Zrobiłam dość zdziwioną minę:

-Okey to jutro nam opowiesz, a ja rozstawię namiot- zaoferowalam

-Masz namiot?- zdziwił się satyr

-Teraz nie-uśmiechnęłam się, a następnie machnęłam ręką i już koło nas stał ogromny namiot , w którym zmieściłaby się nawet Atena Partenos - A teraz już go mam-posłałam im szelmowski uśmiech. Pstryknęłam palcami i posąg greckiej bogini zniknął. Reyna zarwała się na równe nogi i wyciągnęła miecz w moją stronę .

-Spokojnie, magiczna rzeźba jest w środku -powiedziałam

                       Dziewczyna rzuciła mi mordercze spojrzenie mówiące "Zrób mi jeszcze jeden taki żart , to ci nogi z dupy powyrywam"

-Dobra to ja idę wziąć prysznic-rzuciłam

-To tu jest łazienka?!- zapytała z nutką zdziwienia Ann

-Oczywiście i każdy ma oddzielny pokój , wybierzcie sobie któryś. Na prawo jest  kuchnia, wszystko wyposażone -Chyba ich zatkało ,a satyr pobiegł prosto do kuchni .- Przynieście tu Nica i dajcie mu ambrozji i zróbcie coś na kolację, albo coś wyczaruję .

                       Poszłam w stronę łazienki.
___________________________________________________________________

Koniec rozdziału 5 !!
~LoLa

środa, 9 lipca 2014

Rozdział IV "Pożegnania są trudne"

               Na Zeusa w różowych bokserkach! Moje oczy zrobiły się złote. Pulsowały mocą czarownicy. Poza tym czuję się o wiele silniejsza, to dość dziwne .


               Dziś ubrałam się w cienkie skórzane spodnie, dopasowane do moich nóg,krótki czarny top na ramiączkach zasłaniała biała luźna narzuta;  włosy rozpuściłam. Miecz zniknął z mich dłoni, po to żebym mogła skorzystać z niego w każdej chwili ,ale gdzie jest mój pierścień? Przypomniałam sobie o tym jak zostawiłam go w toalecie.

            Wchodzę do łazienki , pierścionek rzeczywiście tam leży , ale z nim też stało się coś dziwnego -jaśniał niczym moje oczy. Wsunęłam go na palec, poczułam energie przepływającą przeze  mnie. Pomyślałam, że żaden potwór nie stanie mi na drodze. Dodatkowo panowałam nad gniewem, potrafiłam wezwać zaklęcie na tyle potężne aby zniszczyć miasto średniej wielkości. Do plecaka rzuciła pośpiesznie 8 sygnetów.

              W salonie czule pożegnałam Vanessę. Założyłam białe Vansy i wyszłam. Z Ann spotkać się miałam za 15 minut . Wsiadłam do metra, później miałam 2 minuty do domu mojej przyjaciółki .Zapukałam....otworzyła pani Salvatore:

-Dzień dobry! Czy jest Ann ?-zapytałam

-Tak, jest; dzień dobry -posłała mi olśniewający uśmiech- wejdź

-Jestem na górze!- krzyknęła Ann

Weszłam po białych schodach, na wprost był jej pokój.

-Lola!- Zawołała uradowana i  mnie przytuliła -myślałam że już wyruszyłaś

-Tak wiem myślenie nie jest twoją mocną stroną-zażartowałam, Ana zrobiła obrażoną minę i obie wybuchnęłyśmy śmiechem-No co ty nie wyjechałabym bez pożegnania i mam coś dla ciebie.

-Naprawdę ?

-Aha -wyczarowłam woreczek złotych drachm -Proszę!

-Dzięki

-Pamiętaj weź łuk i naszyjnik, a przy okazji wiesz jak to działa?

Ana zamknęła oczy ,potarła naszyjnik i już była w pełnym uzbrojeniu...

-No no całkiem nieźle...

-Ale to jeszcze nie koniec. Widzisz tamto żółte jabłko ?

Musiałam nieźle się wysilić, żeby je dostrzec, z pokoju wyglądało jak mała czereśnia (bardzo mała).

-Widzę

-To ja właśnie przebiję jego ogonek, tak aby jabłko spadło na ziemię

-Nie umiesz kłamać-stwierdziłam

               Napięła łuk, przymrużyła oko . Krótkie szarpniecie cięciwy i jabłko leży na ziemi. Czułam jak moja szczęka opada do ziemi.

-Dziękuję dziękuję- ukłoniła się i posłała mi szelmowski uśmiech

              Wyjęłam z torby jeden z sygnetów

- Wiesz do czego służy?

-Wiem- uśmiechnęłam się lekko- usiądź po turecku.

                Usiadłam naprzeciw ,a sygnet położyłam pomiędzy nami

-Podaj mi ręce-posłusznie wykonała moje polecenie-Zamknij oczy i skup się na swojej energii życiowej.

                 Ja również zamknęłam oczy i przechwyciłam część jej energii .Umieściłam ją w sygnecie.Pierścień jaśniał niczym słońce ,ale miał coś z różu ,zmienił się również wygląd samego sygnetu ,był bardziej delikatny i stylowy.

-Już możesz otworzyć oczy. Jak się czułaś?

-Coś tak jakby energia , siła uciekała przez palce i spoczęła na tobie.

-Tak mniej więcej było tyle że jej nie zatrzymałam , umieściłam ja w sygnecie.

-I jaki efekt?

-Zobacz-podałam jej sygnet

-Jest przepiękny -w jej ogromnych zielonych oczach zebrała się łza-Dziękuję jesteś moją najlepszą przyjaciółką!

                  Łza spłynęła po jej idealnym policzku, po kilku sekundach zastanowienia przytuliłam ją.

-Zadzwoń dziś do mnie przez Iryfon- powiedziałam

-Gdy tylko znajdę tęcze- obiecała

-Dobrze- i jeszcze raz ja wyściskałam-To do zobaczenie w Obozie Herosów

Wyszłam w jej pokoju i poczułam że teraz mi po policzku spływa łza.

-Lola!-krzyknęła za mną Ann

-Tak?

-Mam coś dla ciebie!-Podbiegła do mnie i wręczyła mi babeczkę- Czekoladowa, sama zrobiłam, wiem nie jestem najlepszą kucharką,ale to dla ciebie- powiedziała podając mi ją.

-Dzięki Ann na pewno będzie przepyszna- zapewniłam

-To do zobaczenia w Obozie-blondynka musnęła mnie w policzek i odprowadziła do samych drzwi.

                Ruszyłam na spotkanie przygodzie.Najpierw weszłam do sklepu i kupiłam mapę, bo nie miałam zielonego pomysłu gdzie jest Long Island, a tym bardziej Obóz Herosów. Więc, z mapy wywnioskowałam że musi być przy zatoce. Wyliczyłam że z mojego aktualnego położenia do celu mojej misji jest z 30 km.Zamówiłam taksówkę. Kierowca przyjrzał mi się dokładnie i zatrzymał wzrok na moich oczach , pomyślałam:" typowy śmiertelnik zaraz się wystraszy" ,a on jak gdyby znał moje myśli szeroko się do mnie uśmiechną :

-Ma pani śliczne oczy.

-Dziękuję-Kim on jest? Jeśli to potwór to go unicestwię i sama dojadę do Obozu.Od samego rana rozpierała mnie energia. Fajnie byłoby go zabić...otrząsnęłam się z tych myśli -Na Long Island poproszę- powiedziałam

                 A on na moich oczach zamienił się w Hermesa.

-Ty?!

-Nie Zeus ...-odpowiedział z ironią

-Chociaż raz cieszę się, że jesteś, bo ja nie mam zielonego pojęcia gdzie jest ten obóz.

-Podrzucę cię, ale poproszę 2 drachmy. - uśmiechnął się. Chyba już nie pamiętał o wczorajszym incydencie.

-Zdzierstwo- powiedziałam podając mu 2 złote monety

-To na Long Island!- rzucił wesoło

-__________________________________________________________________
Koniec  rozdziału IV .Mam nadzieję że się wam podoba  baardzo proszę o komy Czy mam pisać dalej czy to jest nude ???
 ~LoLa

środa, 2 lipca 2014

Rozdział III " Ostatnia wizyta w szkole "

                    W nocy miałam dziwny sen; stałam pomiędzy ruinami starej świątyni, chyba na Akropolu. Przede mną stała kobieta o ziemistej  sukni, oczy miała zamknięte, cerę  bardzo bladą. Postawę miała dumną i iście królewską. Dokładne tak wyobrażałam sobie Gaję. Wokół kobiety stało  8 potworów o wężowych nogach, byli to giganci,aby ich pokonać potrzebny jest heros i bóg. Przysłuchałam się ich rozmowie:

-Płyną na statku "Argo II". Syn Posejdona z córką Ateny wydostali się z Tartaru i zablokowali  Wrota Śmierci

- To nic ,Herosi to bardzo słabe istoty -powiedziała sennym głosem Gaja- płyną prosto w pułapkę tutaj musimy złożyć 2 półbogów w ofierze w dzień  święta Spes.

                    Wszystko rozpłynęło się ,a ja usłyszałam głos mojej matki:

-Jesteś bardzo potężna, ale musisz się nauczyć to kontrolować, bo skrzywdzisz swoich bliskich.

                    Głos zmieniał się w czyjś inny, to Ann próbowałam mnie zbudzić:
   
-Wstawaj ! Musimy iść do szkoły!

-Ja dziś nigdzie nie idę...

-Właśnie że idziesz- i zabrała mi poduszkę oraz kołdrę

-Daj mi jeszcze pół godziny- mamrotałam

-Czekaj niech się zastanowię .... NIE!

-To będziesz musiała mnie zmusić

-Dobra sama tego chciałaś.....-wzięła mój pamiętnik- ....29 czerwca , Drobi Pamiętniku ! nic spec......

-Dobra, Dobra! Przekonałaś mnie ... Już wstaję tylko mi to oddaj !

- Ani mi się śni- uśmiechnęła się szeroko

-Dobra koniec tej zabawy- wstałam z łóżka i odebrałam moją własność

- Ruszamy za 5 minut! - rzuciła od niechcenia

-Żartujesz..
.
-Chciałabym...ruszaj tyłek !

                     Zaczęłam czarować: włosy uczesane, zęby wyszczotkowane, jeszcze ciuchy. Pojawiły się na mnie jasne szorty i bardzo obcisła, krótka bluzka z napisem po grecku: Posejdon rządzi!

-Zostały 3 minuty -Ann liczyła czas.

                W pośpiechu wrzucałam do plecaka przygotowany przez Córkę Apolla lunch .

-Została minuta, nie wzięłaś swojego sygnetu.

                    Z szafki nocnej przyfruną do mnie pierścień.

- 10, 9, ....

                     Zbiegając po schodach pospiesznie zakładałam swoje Vansy.

-Ruszamy! - oznajmiła An

                        W szkole nic ciekawego się nie dział , dostałam 3 z matmy z czego byłam dumna ,a Ana 5, zawsze była najlepsza, pomimo to wszyscy ją lubili.

- W końcu po lekcjach- powiedziałam z ulgą

-Nareszcie -dodała Ana-Ja idę spakować się na misję

-Ja też , zobaczymy się za godzinę u mnie?

-Dobrze.

                          Otwieram drzwi do domu ....nagle poczułam energię potwora. W mojej dloni zmaterializował się miecz, który dostałam wczoraj. Wchodzę do salonu ...zamieram...wszystko rozwalone , a na szczątkach komody ... stoi Chimera! I to na szczątkach mojej ulubionej komody, nie no tego jej nie daruję!!! Poczułam przyjemy uścisk w żołądku , odczuwam go zawsze, gdy korzystam z boskich zdolności. Z krzykiem zaatakowałam potwora; starałam ciąć mieczem koło jej głów , ale spiż tylko odbijał się od skóry ...to było bardzo dziwne i nigdy mi się to nie przytrafiło.Zrobiłam wślizg pod brzuch, może tam uda mi się wbić miecz...niestety,  nie ma nawet draśnięcia. Wykonałam szybkie salto w tył ,stanęłam na podłodze i poczułam bardzo mocne uderzenie w klatkę piersiową i runęłam na podłogę.

                          To potwór przewalił mnie swoimi przednimi łapami i właśnie łamał mi żebra. Zaczęłam krzyczeć z bólu, słyszałam trzask łamanych kości .I wtedy poczułam przypływ energii , moja aura była tak silna, że potwór lekko ustąpił. Skupiłam się i zamknęłam oczy skupiłam się na źródle moich mocy i silna magiczna energia wybuchnęła ze mnie , a ja unosiłam się w powietrzu . Otworzyłam oczy. Potwór zamienił się w pył. Zablokowałam energię wciąż we mnie pulsującą.Mieszkanie wyglądało jak po wybuchu bomby , jedyne co pozostało po meblach to czarne szczątki .Chciałam rzucić zaklęcie naprawiające zniszczenia ,ale przerwał mi w tym ostry ból. Upadłam na podłogę.Zaczęłam szeptać zaklęcia uzdrawiające, wciąż nie mogłam się poruszyć . Pomyślałam, że gdybym w jakiś sposób znalazła się w wodzie to uleczyłabym się o wiele szybciej. Lecz nic więcej nie zdążyłam zrobić . Zemdlałam.

                           Ktoś krzyczał .Chyba była to Ann . W ustach poczułam smak nektaru i od razu poczułam się lepiej .Zmusiłam się do otworzenie oczu , jednak nie udało mi się to ,próbowałam szepnąć: "więcej" , lecz nie mogłam. Wtedy przypomniałam sobie że Ana jest telepatką. Usilnie myślałam: "Nektar",czekałam na reakcję, przez chwilę nic nie słyszałam. Potem poczułam ciepło na swoich ustach .Poczułam więcej energii, otworzyłam oczy :

-O bogowie- powiedziała z przerażeniem

-Coś nie tak?-szepnęłam

-Nic, nic odpoczywaj. - Powiedziała głaszcząc moje włosy

                           Zasnęłam. Po kilku godzinach poczułam że mogę chodzić,a kości się zrosły . Otworzyłam oczy, Ann wciąż tu była i patrzyła na mnie z przerażeniem:

-Twoje oczy....

-Co?

-Zobacz sama- podała mi lusterko

__________________________________________________________________

Jest już nowy rozdział dzięki za komy w poprzednich rozdziałach i proszę o następne

~LoLa