Córka Przeciwieństw

sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział XVI "Atmosfera jak na rodzinnym zjeździe Hery"

            Kiedy znalazłam się na powierzchni, zaczęłam myśleć na temat kartki, która przed chwilą przeczytałam. Czy złożyłam komuś obietnicę? Nie. Tego byłam pewna. Może to nie było skierowane do mnie? Wątpię. Nie znam innej czarownicy, która może zejść tak głęboko pod wodę.

- Zaczynamy?!- krzyknęła do mnie Córka Afrodyty

-yyy . . . Tak  już lecę!- i wzniosłam się w powietrze, które przyjemnie chłodziło moje moje mokre ubranie. Po chwili byłam już na statku.

             Woda skapywała na pokład, jedna kropla za drugą. Zamknęłam oczy i skupiłam się na cieple, które drzemało gdzieś we mnie. Zmusiłam je do rozszerzenia się. Słyszałam syczenie parującej wody, gdy skończyłam byłam całkiem sucha. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha.

- Piper, możemy? - w odpowiedzi otrzymałam skinienie. - Aby przeprowadzić ten trening potrzebujemy ochotnika.- zgłosił się Jason, jednak to nie jego potrzebowałam. Najbardziej odporna na czarmowę wydawała się złotooka afroamerykanka.- Hazel? Przeprowadzę wasze treningi jednocześnie.- Dziewczyna niepewnym krokiem podeszła do mnie. Wyglądała na ok. 13 lat, ale spojrzenie i sposób w jaki chodziła był taki . . . brakuje mi słowa . . . doświadczony? Nie... Zachowywała się jak gdyby była starsza od nas wszystkich. Ale wróćmy do rzeczywistości.

              Piper patrzyła na mnie jak na wroga, a Córka Hadesa ( tego jeszcze nie jestem pewna , ale na 100% jest silnie powiązana z Krainą umarłych) nie miała o mnie żadnego zdania, jednak nie brała mnie jeszcze jako sojusznika.

              Uśmiechnęłam się do dziewczyn, kąciki ust afroamerykanki uniosły się lekko do góry, a Córka Afrodyty tylko mocniej zacisnęła palce na sztylecie. "Miła atmosfera, niczym na rodzinnym zjeździe Hery" - pomyślałam.

- Urządzimy dwa treningi w jednym. Postaram się, aby nikomu nic się nie stało. Zacznijmy od ciebie Piper. Spróbuj zmusić Hazel  do tego żeby . . . żeby . . .  upuściła miecz na przykład, z kolei ty - mówiłam patrząc na złotooką półboginię- staraj  się temu sprzeciwić. Możecie używać pełni swoich zdolności.

               Po chwili zastanowienia Hazel wyjęła z pochwy swój miecz. Nie był typowy dla Greków, ani dla Rzymian.

- Jestem gotowa- powiedziała

              Piper wzięła głęboki oddech i powiedziała głosem płynnym, takim który potrafił oszukać każdego:

- Opuść broń Hazel, to niczemu nie służy. Upuść miecz na pokład.- Usłyszałam brzdęk metalu; to Jason jak zahipnotyzowany wysłuchiwał poleceń, pomimo tego, że nie były skierowane do niego.

             Spojrzałam ponownie na afroamerykankę. Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że zdoła się oprzeć czarmowie Córki Afrodyty. Jednakże po chwili jej miecz uderzył o podłogę.

-Jeszcze raz- powiedziałam

             Półbogini podniosła miecz z ziemi.

- Skup się. Wiem, że ty jedyna w tym zespole jesteś w stanie oprzeć się magii perswazji. - powiedziałam prosto w złote oczy dziewczyny- Użyj Mgły w inny sposób niż dotychczas.

            Dziewczyna skupiła się i przywołała Mgłę. Skinęłam głową w kierunku Piper. Słowa, które wypowiedziała były miodem dla uszu słuchaczy. Jednak ja byłam skupiona na drugiej półbogini. Sama zamknęłam oczy i przesłałam Hazel niewidzialną pomoc- wzmocniłam jej zdolności. Tak jak oczekiwałam dziewczyna opierała się czrmowie Piper. Na moją twarz wpełzł szeroki uśmiech.

- Brawo! Udało ci się! Jeszcze raz!

          Tym razem nie pomogłam Hazel. Jej dłonie mocniej zacisnęły się na mieczu, Mgła przybrała na gęstości. Piper użyła pełni swoich zdolności. Półbogini ku mojej radości zatrzymywała dar Córki Afrodyty. Cieszyłam się jak małe dziecko. Nie spodziewałam się, że to zadziała tak szybko. Klasnęłam w dłonie.

- Świetnie! Na Zeusa, udało ci się! Masz ogromny potencjał! - To był niekontrolowany odruch, podbiegłam do niej i przytuliłam ją. Potem pojęłam co robię i odskoczyłam jak poparzona.

-Przepraszam- wymamrotałam.- Wracamy do treningu!-powiedziałam głośniej.

          Wielka Siódemka była zdezorientowana moim zachowaniem. Dlaczego nie pokazuję im swoich emocji? Nie wiem, może boję się tego, że mnie nie przyjmą. Teraz mam być skupiona na mojej misji. Muszę być gotowa na wszystko.



________________________________________________________________________


Rozdział krótki i spóźniony, ale jest!
Mam nadzieję, że się wam podoba.
Wiem, że do świąt jeszcze kilka dni, ale już teraz chcę złożyć wam bożonarodzeniowe życzenia.
Dla Ciebie, tak to ty :D
Życzę ci spokojnych wesołych świąt Bożego Narodzenia.
Te magiczne dni spędź z rodziną, nie ważne jaka ona jest.
Pamiętaj, że najważniejsze nie są prezenty, lecz bliscy.
Uśmiechaj się od ucha do ucha
Ciesz się życiem
Módl się, żeby za rok spotkać się w tym samym składzie,
bo każde Święta to jedno wolne miejsce.

Dla Radosnej:
Oprócz tego co wyżej chcę Ci życzyć:
Wielu wspaniałych czytelników,
jednego, ale prawdziwego przyjaciela
miłości,
powodzenia w pisaniu,
weny,
i wiele innych rzeczy.

Dla Vegi
Pomimo tego iż cię nie znam chcę ci życzyć :
abyś pamiętała, że wnętrze człowieka jest ważniejsze od tego co na zewnątrz,
spełnienia wszystkich marzeń,
świąt spędzonych w rodzinnej atmosferze
i wiele wiele więcej


Dla #douther of Hades:
Nadziei, która nie gaśnie
Wiary co góry przenosi,
Miłości w każdej ilości

Dla Charlotte:
Pogody ducha,
wspaniałych ocen
miłości,
Książek, o których nie będziesz umiała zapomnieć



To chyba tyle :)
( wyjdzie na to, że życzenia są dłuższe od rodziału :) )

Do zobaczenia w Boże Narodzenie :D


~LoLa
Obóz Półkrwi ( https://www.facebook.com/dzieci.pol.krwi/?fref=ts )

piątek, 11 grudnia 2015

Przepraszam :(

    Przepraszam każdego bez wyjątku, kto czuje się zawiedziony. Z jakiego powodu? Nie dodałam rozdziału. Dlaczego? Sprawy osobiste. Mam chwilowo gorszy okres(oby nie trwał długo).co jak Vega zdążyła zauważyć odbija się na mojej bohaterce. Staje się pusta, bez wyrazu, a to wszystko za sprawą autorki !!! Postaram się napisać rozdział jak najszybciej. 

Pozdrawiam :)
~LoLa

piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział XV " Jak ja kocham wodę! "

                   Jason był już na skraju wyczerpania. Pomimo to, nie dawał za wygraną. Za każdym razem, gdy już prawie mnie dotykał, ja znikałam. Słyszałam tylko ciche starogerckie przekleństwa padające z jego ust.

- Zwalniasz, Grace! - krzyknęłam do niego.

- No co ty nie powiesz!- usłyszałam w odpowiedzi.

- Ostatni raz! - ostrzegłam. Jason, miał całą przepoconą koszulkę, tak, że mogłam zobaczyć jego dobrze zbudowaną klatkę piersiową. Muszę przyznać, ta robota nie jest taka zła.

                     Syn Zeusa chyba zauważył mój mały uśmieszek, bo w jego oczach zobaczyłam zapalczywość. Ku mojemu zdziwieniu zaczął tworzyć silną trąbę powietrzną, gdy skończył wysłał ją prosto na mnie. Sam zaczął lecieć z oszałamiającą prędkością ku mnie.  " Chce mnie rozproszyć" -pomyślałam. " I dobrze"- sama sobie odpowiedziałam. Jednak to mu się nie uda, nie dzisiaj. Ciągle porusza się za wolno. Musi być szybszy, jeśli chce zwyciężyć. Jednym ruchem dłoni zmieniłam kierunek prywatnego tornada Jasona, tak, że zmierzało ono na rozpędzonego Garce'a . Wiedziałam, że nie zdąży go ominąć, ani nie przejmie nad nim kontroli. Zamieniłam zwykłą trąbę powietrzną na magiczną. Różnica polegała na tym, że miała ona o wiele szybszy wir i wciągała wszystko co napotkała w większej odległości. Odcinała dostęp tlenu. W 3 minuty byłby martwy. Na twarzy chłopaka malowało się zdziwienie. Gdy tornado zaczęło go zasysać, był zdezorientowany i nieco przerażony.

                       Po kilku chwilach ku moim oczekiwaniom Jason zaczął słabnąć; nie mógł zaczerpnąć tchu. Usłyszałam napięcie cięciwy za moimi placami, "to Frank"-pomyślałam. " Boją się, że zdradzę, że go zabiję", ale się mylą. Pstryknięciem palcami sprawiłam, że broń Syna Marsa rozpłynęła się w powietrzu. Następnie przeniosłam swoją uwagę na Jasona. Bez wahania, ruchem dłoni sprawiłam, że trąba zniknęła. Ciało osłabionego półboga zaczęło spadać w dół. Zgadnie z moją wolą zawisło ono w powietrzu i zaczęło lecieć ku mnie. Gdy było już bardzo blisko dotknęłam dłonią jego czoła i serca. Sprawiło to, że w Syna Jupitera wstąpiły nowe siły.

- Co to było?- zapytał lekko zdziwiony- Nie mogłem jej kontrolować.

- To prawda. Nigdy byś jej nie podporządkował, ponieważ nie masz w sobie ani krzty magii.-szepnęłam tak, aby tylko on mnie usłyszał, a następnie dodałam głośniej- Koniec treningu. Wracaj do swoich nieufnych przyjaciół, martwią się o ciebie.

                        Gdy oboje wróciliśmy na statek, nie wiedziałam co mam zrobić. Grono herosów patrzyło na mnie jak na kosmitę. Podeszłam do Franka i wyciągnęłam dłoń, na której zmaterializował się łuk.

- To chyba należy do ciebie- powiedziałam- zwracam. Chciałam przeprosić za ten akt, dzięki któremu mogliście pomyśleć, że jestem zdrajcą. Chciałam wam udowodnić, iż nigdy was nie zawiodę. Pomimo tego, że mogę was doprowadzić swoimi treningami do utarty przytomności. Chcę abyście wiedzieli jedno: jestem waszym sojusznikiem, jedyne czego pragnę to, wzmocnienie waszych umiejętności tak, żebyście wygrali z Gają; ponieważ w tej walce to wy jesteście bohaterami. Zarządzam 5 minut przerwy.

    Ruszyłam w stronę bakburty i wyskoczyłam przez nią prosto do wody. Otworzyłam oczy dopiero pod wodą. Popatrzyłam na Argo II z innej perspektywy.  Stąd okręt wydawał się ogromny, byłam pełna podziwu dla Leo. Trzeba mieć wyjątkowe zdolności, aby stworzyć coś tak pięknego.

   Odwróciłam się w stronę przejrzystej wody. Czułam radość i spokój zarazem. Czy coś takiego istnieje? Według mnie zdecydowanie tak. Pozwoliłam, aby woda zmoczyła moje włosy i ubranie. To najwspanialsze uczucie na świecie. Woda była częścią mojej marnej egzystencji; kochałam stawianie oporu wodzie, jednocześnie się jej poddając. Czuję, że mogę pisać ody na temat morza. ( TAK TO JEST ZDECYDOWANIE DZIWNIE JAK NA PÓŁBOGA). Moje kończyny zsynchronizowały się idealnie. Czułam jak sól morska lekko szczypie mnie w oczy.

   Podziwiałam wszystko, co można podziwiać, kiedy coś przyciągnęło moje oko. Za sprawą mojej ciekawskiej natury, bez wahania popłynęłam w kierunku błyszczącego obiektu znajdującego się na dnie. Gdy znajdowałam się w odległości kilku metrów zorientowałam się, że jest to część jakiegoś szklanego przedmiotu. Wyciągnęłam już po niego dłoń, ale zauważyłam zaklęcie ochronne otaczające przedmiot. Uklękłam na dnie i przyjrzałam się dokładniej magicznemu zabezpieczeniu. Według mojego uznania było niegroźne. Zbliżyłam rękę do zaklęcia, wyczułam puls, "dziwne"-pomyślałam; chwyciłam jednak przedmiot, który okazał się być butelką. W środku znajdował się rulon papieru, który jaśniał światłem. Otworzyłam korek, a zawartość pojemnika sama wyleciała na zewnątrz i rozwinęła się przede mną. A oto co było napisane:




Σημαίνει τι λέτε μάγισσα


    Co z greki tłumaczone jest jako: "Dotrzymuj obietnic czarownico" . Kiedy przeczytałam napis, papier rozpłynął się w wodzie.

_______________________________________________________________________


Przepraszam, że rozdział nie pojawiał się przez ok 3 tygodnie :)
Ale od teraz obiecuję (jednak nie na Styks)
Że rozdziały będą pojawiały się  co tydzień w piątki :)
Do zobaczenia za tydzień ;)

~LoLa
Obóz Półkrwi ( https://www.facebook.com/dzieci.pol.krwi/?fref=ts )

                   
 

piątek, 13 listopada 2015

Rozdział XIV "Trening"

- Coś dla bardziej zaawansowanych? - zapytałam

- Jasne. - odpowiedział Percy

- Wywołaj tsunami- rozkazałam

- Jesteś tego pewna?- zapytał zaniepokojony Percy

- Jasne- odpowiedziałam - chcę sprawdzić w jakim stopniu kontrolujesz swoje moce.

Syn Posejdona zamknął oczy i skupił się. Zacisnął dłonie w pięści i wyzwolił swoją moc wraz z krzykiem. Na wodzie pojawiła się wciąż rosnąca fala. Byłam pełna podziwu. Woda była coraz wyżej i wyżej, ciągle zbliżając się do brzegu. Widziałam w oczach obserwatorów zaniepokojenie.

- Dobra, zatrzymaj ją- wydałam polecenie

Percy z przerażeniem się na mnie popatrzył:

-Co?!

- Zatrzymaj ją albo tsunami zabije setki osób- powtórzyłam spokojnym tonem

- Ale ja nigdy tego nie robiłem- wyznał zdesperowany

- Spróbuj.- powiedziałam władczym tonem- Masz około 20 sekund. Skup się! - podeszłam do niego bardzo blisko. - Po prostu spróbuj.

Percy wysunął ręce w stronę fali, ale nic się nie działo. Dasz radę! Dasz radę! Kibicowałam mu w myślach. Na jego czole pojawiły się kropelki potu. Przez jego ręce przepłynęła duża energia, którą przekazał wodzie. Jednakże fala tylko wzrosła, a była już bardzo blisko brzegu.

- Nie dam rady! - powiedział głośno, ciągle próbując oswoić Tsunami. Herosi, którzy ciągle stali na okręcie, wydawali z siebie przerażone dźwięki.

- Możecie się zamknąć ?! - krzyknęłam w ich stronę- To naprawdę nie pomaga! Percy to ostatnia chwila, teraz albo nigdy!

- Nie mogę !!! - fala już prawie dotykała brzegu. Byłam zmuszona, aby ją opanować. Wyciągnęłam dłoń do przodu i rozkazałam wodzie cofnąć się z powrotem w morze. Sytuacja była opanowana, ale Percy . . . wiedziałam, że to nie była najlepsza chwila w jego życiu. Powiedziałam do niego cicho:

- Było naprawdę dobrze,a wiem co mówię. Wiem również to, że jesteś zawiedziony. Mam nadzieję, że ta sytuacja zmotywuje cię do działania, jeżeli chcesz trenować bez świadków przyjdź do mnie tuż przed wschodem słońca. - poklepałam go po ramieniu i teleportowałam nas na pokład statku. Syn Posejdona był wyraźnie zdezorientowany, ale po kilku sekundach odnalazł się w sytuacji.

 Widziałam, że był smutny, zresztą kto byłby szczęśliwy? Postanowiłam, że dam wycisk każdemu z herosów. Tak, aby żaden z nich się nie był ponad innych. Z werwą w głosie zapytałam:

- Kto następny? - z grona półbogów wyszedł dobrze zbudowany, przystojny blondyn. - Jak się nazywasz?

- Jason Grace syn . . .

- Zeusa- dokończyłam

- Skąd wiesz?- zdziwił się

- Mam swoje sposoby . . .- uśmiechnęłam się. W rzeczywistości słyszałam kiedyś o nim na Olimpie. Hera po raz kolejny wypominała Panu Niebios ten podwójny romans. - nie przedłużając ... zaczynajmy. Na wstępie zaznaczam, że nie będzie lekko. Masz władzę nad powietrzem ?

- Tak.

- Pioruny?

- Owszem- podeszłam  w stronę barierki, stanęłam na niej i przechadzając się balansowałam ciałem.
W pewnym momencie wyszłam w stronę morza, jednak nie upadłam; chodziłam w powietrzu.

- A więc zapraszam do mnie- powiedziałam wciąż idąc dalej od okrętu. Jason wzbił się w powietrze i wylądował tuż obok mnie. Uśmiechnęłam się nie znacznie. - Coś prostego hyyym  . . . trąba powietrzna.

Syn Zeusa, zaczął kręcić się wokół własnej osi. Po chwili widać było zarysy małego tornada.

- To ma być wichura, a nie muśniecie wiatru!-krzyknęłam tak aby mnie usłyszał. Zadziałało, półbóg kręcił się coraz szybciej i szybciej. Moje włosy porwał silny wiatr, ale on nie zamierzał przestać. Jego prywatna trąba powietrzna, zaczęła zasysać wodę z morza. Nie mogę ukryć byłam pod wrażeniem. Kiedy uznał, że już wystarczy, jednym ruchem dłoni stłamsił tornado. A wszystko co pochłonęło opadło w dół. Widać było, że jest z siebie dumny, ale nie na długo pomyślałam. Podeszłam do niego całkiem blisko i z uznaniem kilka razy klasnęłam.

- Przedłuż ten dźwięk- rozkazałam

- Co? -zapytał

- To co usłyszałeś- i klasnęłam ponownie. - Skup się- jeszcze jedno klaśnięcie.

Po kilku nieudanych próbach, nastała ta przełomowa.

- Brawo! Powtórz.- kolejne klaśnięcie. Usłyszałam je po raz drugi i trzeci aż w końcu zaległa głucha cisza. - Całkiem nieźle jak na coś czego jeszcze do tej pory nie robiłeś. - Zaczęłam chodzić wokół niego- Wiesz na czym polega gra w berka?

- Chyba tak- potwierdził ze zdziwieniem

- A więc złap mnie!- powiedziałam dotykając jego ramienia i teleportując się 100 metrów dalej.
Jason uśmiechnął się szelmowsko i zaczął bardzo szybko lecieć ku mnie.

Trudność polegała na tym, że Jason nie umiał się przemieszczać tak szybko jak ja. Ja, gdy teleportowałam się, naginałam czasoprzestrzeń,a on pędził tak szybko jak mógł. Ktoś kto patrzy na to z boku, może pomyśleć, że to bez sensu. Gonić kogoś kogo nie można dogonić. Jednak ja uważam inaczej; z każdym treningiem syn Pana Niebios będzie lepszy, szybszy, mocniejszy. Będzie starał się złapać mnie podstępem. Ale do tego jeszcze bardzo długa droga . . .



_____________________________________________________________________




<werble> Dziękuję Dziękuję Dziękuję !!!
Za co ?
Za to że to przeczytałeś!
Przepraszam za stosunkowo długą przerwę ;)
Mam nadzieję, że nie przestaniesz mnie przez to lubić ;)
Pozdro
~LoLa
& Obóz Półkrwi ( https://www.facebook.com/dzieci.pol.krwi/?fref=ts )



czwartek, 15 października 2015

Rozdział XIII "Wszędzie pytania. . . "




            Siedziałam na pokładzie, rozmawiając z córką Ateny. Opowiadałam jej moją historię od samego początku. Dziewczyna nie okazywała żadnych emocji. Jednak jej oczy zdradzały wiele. Zbyt wiele. Potrafiłam odczytać z nich wszystko. Ból, żal, strach oraz ogromną miłość. Jak wszystkie ciekawskie dzieci Bogini mądrości była zafascynowana istnieniem "nowego gatunku", czyli czarownic, niestety nie mogłam zdradzić jej wiele. Ta druga dziewczyna . . . Córka Afrodyty. Ona ciągle mi nie wierzyła, ponieważ nie działała na mnie w żadnym stopniu jej czarmowa. Siostra Nica była jedyna w swoim rodzaju. Dziecko Hadesa z błogosławieństwem Heatke, a tak właściwie Nyks . Ale o tym kiedy indziej.

- . . . i dostałam od Hermesa 12 sygnetów, w które potrafię tchnąć Esencję Życia. Chciałabym przekazać wam siedem z nich. Co o tym sądzisz ?

- Czym jest Esencja Życia?- zapytała blondynka

- Jest to w pewnym stopniu dusza. Jeśli zabiorę ci jej część, nawet gdy twoje ciało umrze mogę je przywrócić do życia lub przenieść Cię do innego ciała.

- Jeśli przeniesiesz kogoś do innego ciała to prawowity "właściciel" zginie ?

- To zależy od tego jakie wykonam zaklęcie. Gdy będziesz w ciele innego człowieka tylko na pewien okres czasu, to dusza tego "właściciela" zostanie przywrócona. Dla niego będzie to jak krótki sen. Nie będzie zdawał sobie sprawy z czasu, który upłynął. Jednak, jeżeli będziesz chciała "zamieszkać" w tym ciele na zawsze, będę musiała posłać duszę osoby z tego ciała do Hadesu.- Anabeth przyswajała moje słowa z prędkością tornada.

- Przemyślę, jeszcze twoją propozycję.

- Nie ma problemu.- Jednak ciągle gdzieś głęboko w sobie czułam żal do same siebie za to,że nie potrafię zdobyć ich sympatii. Wpadłam na genialny pomysł.

- Anabeth mam do ciebie pewną propozycję.

- Jaką? - spytała nieco zdziwiona

- Wiem, że ciągle mi nie ufacie- Córka Ateny próbowała zaprzeczyć- i bylibyście głupcami ufając mi w tych okolicznościach.-skończyłam- Jednak chciałabym zaproponować ci coś, za co nie chcę nic w zamian. Wiem, iż Percy ma matkę o imieniu Sally, nie mogę jednak was do niej zabrać, ponieważ jesteście półbogami, którzy są w miejscach ściśle związanych ze starożytnością; co za tym idzie ponowne przekroczenie Maczugi Herkulesa, nie uszłoby bez czyjejś uwagi. Ale jest jeszcze jeden sposób. Pani Jackson jest śmiertelnikiem, więc nikt nie zauważy jej przejścia przez Granicę, mogę ją tu przyprowadzić. Co ty na to?

- Muszę to przemyśleć . . . - powiedziała Anabeth

     Rozmawiałam z Córką Ateny, jeszcze przez jakiś czas. Myślami byłam ,jednak gdzieś indziej. Gdzie? W Obozie. Przy Ann, Williamie i Nico. Trudno to ukryć, są dla mnie ważni, cholernie ważni. Chłopcy tak szybko zajęli ważne miejsce w moim sercu. Nie wiem co zrobiłabym, gdyby zniknęli. Ann jest moją "siostrą" potrafiłabym zabić, tylko po to, aby ją odzyskać. Zastanawiałam  się czy Córka Apolla pojednała Greków i Rzymian. Na pewno jeśli jeszcze jej się to nie udało, dokona tego "jutro". Powoli zaczęłam wracać do rozmowy z Anabeth.

- Kiedy zaczynamy trening? - zapytała

- Możemy zacząć nawet teraz- odpowiedziałam bez zastanowienia

- Wszyscy na raz? - zapytała ze zdziwieniem

- Nie, oczywiście. Zdecydujcie sami kto chce zacząć pierwszy. Idę do swojej kajuty, do zobaczenia za 15 minut na pokładzie- powiedziałam wstając.

     Gdy zamknęłam drzwi w moim "pokoju", usiadłam na koi i rozejrzałam się. Było tu ślicznie musiałam to przyznać, piękna drewniana komoda, kryła moje skarby. Wstałam i otworzyłam szufladę, w której leżała gruba księga obita skórą. Wyciągnęłam rękę, aby móc ją dotknąć; była taka piękna. Chwyciłam ją w dłonie i otworzyłam. Pachniała czymś co mają tylko książki: tuszem i magią. Najdziwniejsze było w niej brak jakichkolwiek liter czy znaków. "Czym jesteś? " zadałam w myślach te pytanie. Jednak nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. To była zagadka na najbliższy czas. Moja matka powiedziała, że księga jest wyjaśnieniem wszystkich moich pytań. Miałam ich tak wiele. Co ja tu robię? Dlaczego nie jestem wśród innych czarodziejów? Co będzie dalej? Dlaczego jest tak wiele znaków zapytania? Czy przeżyję? Czy nikt nie umrze? . . .
 
     Wchodząc po schodach spotkałam chłopaka o elfickich rysach z kluczem francuskim w ręku.

- Cześć- rzucił

- Cześć, jak się nazywasz?

- Leo Valdez syn Hefajstosa , do usług - ukłonił się w pas uderzając przy okazji mnie kluczem w biodro.

-Auć- wymknęło mi się

- Przepraszam- powiedział i dotknął dłonią obolałego miejsca.

       Stało się wtedy coś niezwykłego. Zobaczyłam kobietę, nie to nie był zwykły śmiertelnik tylko tytan. Jaśniała światłem. To Calipso. Tak wiedziałam to, kiedyś odwiedziłam ją z Hermesem. Smutny był jej los. . . . Następnie przniosłam się w jakieś miejsce, które całe było zajęte ogniem; krzyczałam ,ale ... to nie był mój głos. Spojrzałam na swoje dłonie, były ciemnej karnacji. Dopiero wtedy to pojęłam, patrzyłam na wspomnienia Leona. Krzyczałam czyjeś imię, jednak nikt nie odpowiadał. Szukałam wyjścia zrozpaczona. Zobaczyłam staruszkę, uśmiechała się do mnie surowo. po chwili zniknęła, a ja trzymałam w dłoniach obrazek wspaniałego statku. Przeniosłam się gdzieś gdzie było wiele śrub, tłoków, rur i innych urządzeń, które kochałm. Czułam się jednak tam jak "w domu". Wyjęłam z kieszeni na moim sercu fiolkę z miksturą "zmartwychwstania" i po cichu modliłam się do bogów, żeby zadziałała. Nie chciałam umrzeć, ale wiedziałam, że muszę się poświęcić. Nie zamierzałam powiedzieć o tym reszcie. Schowałam eliksir i kontynuowałam wdrażanie swojego planu w życie.    Znowu widziałam przed sobą Leo. Po moim ciele przeszedł dreszcz.

- Co to na Zeusa było?!- zapytał zdezorientowany chłopak

- Też to widziałeś? - byłam nieco zdziwiona, myślałam że inni nie widzą moich wspomnień. Syn Hefajstosa pokiwał głową- to właśnie były moje wspomnienia, co widziałeś?

- Ja... znaczy ty ...  znaczy ... ty wychowałaś się na Olimpie? I ... i ... ty mówisz prawdę nie jesteś zdrajcą... na prawdę jesteś czarownicą.

- Spokojnie, dla mnie to tez jest nieco dziwne, jeśli chcesz porozmawiamy o tym wieczorem. Wpadnij do mojej kajuty o 23.00. - zaczęłam kontynuować wspinaczkę po schodach zostawiając na dole oszołomionego Valdeza.

   Co to na złote bokserki Apolla było?! Kolejne pytania . . . Muszę się otrząsnąć, mam skupić się na treningu. Głęboki wdech i . . . wchodzę na pokład, gdzie znajduje się sześcioro półbogów. Wszystkie oczy skierowane są prosto na mnie, patrzą jak się poruszam, jak pewnie stawiam kolejne kroki. Posłałam im pojedynczy uśmiech. Zatrzymałam się w stosownej odległości i pewnym siebie tonem zapytałam:

- Zaczynamy? Kto idzie na pierwszy ogień?

- Ja -odpowiedział Percy, mój ... brat; ciągle nie mogę przyzwyczaić się do tego słowa.

- Możecie się troszeczkę odsunąć? - Herosi przeszli na bakburtę. - Stań na przeciwko mnie -poleciłam Synowi Posejdona - podaj mi swoją dłoń- powiedziałam wyciągając swoją rękę w jego stronę - spokojnie nie zrobię ci krzywdy- zaśmiałam się, a on podał mi swoją dłoń - teraz możesz poczuć dziwne mrowienie- ostrzegłam- chcę sprawdzić twoje umiejętności w teorii- wyjaśniłam krótko. Skupiłam się tylko na Percym, spojrzałam w jego oczy i poczułam bardzo silną więź z wodą i bronią. Puściłam jego dłoń i szeroko się uśmiechnęłam - było bardzo strasznie?

- To trochę dziwne- odpowiedział -jakbyś jakąś energią szukała moich umiejętności.

- W gruncie rzeczy to właśnie robiłam, czas na praktykę - oznajmiłam.- Pokaż na co cię stać.- wyciągnęłam dłoń, a we wskazanym miejscu pojawiła się szklanka z wodą. Percy siłą woli utworzył kulę z wody i posłał ją w moją stronę, zaczęła ona kręcić się wokół mojej głowy, szybciej i szybciej, a następnie zawisła nad moimi włosami i zaczęła opadać wprost na mnie. W ostatniej chwili teleportowałam się za plecy Syna Posejodona.

- Bu -szepnęłam mu prosto do ucha, z uśmiechem na twarzy. Percy szybko się obrócił. - Muszę przyznać jestem pod wrażeniem. Myślę, że nadeszła pora na coś ciekawszego; lubisz morze?- zapytałam

- To było pytanie? - zapytał z uśmiechem

Obróciłam się wokół własnej osi, gdy skończyłam miałam na sobie dwuczęściowy strój kąpielowy.

- No to do zobaczenia na dole- rzuciłam. Wymierzyłam kroki do burty i zaczęłam biec. Wskoczyłam zgrabnie na barierkę, odbiłam się od niej i wykonałam 3 salta w przód. Rozłożyłam ręce, a następnie złożyłam je przed siebie i wpadłam do toni. Uwielbiałam to uczucie. Otworzyłam oczy, morze jest takie piękne. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zaczęłam powoli wynurzać się na powierzchnię. Zmusiłam wodę aby uniosła mnie na toń tak, żebym mogła na mniej swobodnie stać. Usłyszałam oklaski, ukłoniłam się teatralnie.

- Czekam tu na ciebie Percy !!!- krzyknęłam .

Półbogowie na pokładzie zaczęli skandować jego imię:

-PER-CY! PER-CY! PER-CY!!

      Jackson wykonał bezbłędny skok do wody. Na barierce stanął na rękach i wykonał 3 salta w tył lądując miękko w wodzie.  Chwilę później stał obok mnie w uśmiechem wyrytym na twarzy. Widać było, że woda daje nam radość. On też się ukłonił i posłał szelmowski uśmiech w stronę pasażerów. Otrzymał oklaski.

- Coś bardziej dla zaawansowanych? - zapytałam


_________________________________________________________________________________

Dziękuję za przeczytanie tego rozdziału! Nie jest najlepszy, ponieważ nie mam weny, jednak mam nadzieję, że ci się spodobał. :D
Następny rozdział dodam w piątek za tydzień :)
Mam nadzieję, że dotrzymam słowa :D


DZIĘKUJĘ ZA 6000 ODSŁON !!!

~LoLa
& Obóz Pół-Krwi (https://www.facebook.com/dzieci.pol.krwi?fref=ts )







środa, 14 października 2015

PYTANIA I NOMINACJE DO LBA !!!

A więc nominuję (blogi i ich autorów) :
  1. http://wszystko-i-nic-by-radosna.blogspot.com/
  2. http://wnuczkibogow.blogspot.com/
  3. http://camp-half-blood-story.blogspot.com/
  4. http://biale-roze-willow-mellark.blogspot.com/
  5. http://w-obronie.blogspot.com/
  6. http://szaloneopwiadaniaszalonejcherryxd.blogspot.com/
  7. http://drugiepokoleniehpipj.blogspot.com/
  8. http://przygody-nowoczesnych-herosow.blogspot.com/
  9. http://heroska-z-wyboru.blogspot.com/
Wybrałam wielu początkującyh blogerów, aby zachęcić ich do pisania coraz ciekawszych opowiadań; oraz tych, którzy są tu równie długo jak ja, bądź dłużej ( Do Radosnej : chciałam nominować wszystkie twoje blogi, jednakże wybrałam tylko jeden i to za pomocą wyliczanki, więc nie obrażaj się na mnie siostro ) 

A oto moje pytanka do nominowanych:

  1. Masz swoją ulubioną postać ( literacką) ? Jeśli tak to kto to?
  2. Masz jakieś zainteresowania (poza pisaniem i czytaniem) ?
  3. Gdzie chciałabyś mieszkać ( fikcyjne miejsca też się liczą ) ?
  4. Czy pocałowałbyś/ła kogoś z Wielkiej Siódemki? Kogo?
  5. Jakiej muzyki słuchasz?
  6. Czy jesteś zadowolona ze swojego bloga?
  7. Kim jestem dla ciebie?
  8. Co sądzisz o mim blogu? Czytasz go?
  9. Gdybyś postanowiła przestać napisałabyś czytelnikom zakończenie?
  10. Kiedy dodasz nowy rozdział ?
  11. Czy ludzie z twojego otoczenia wiedzą, że jesteś blogerką/rem?
  12. Co jest twoją największą zaletą/ wadą? 
  13. Co twoim zdaniem jest najlepsze w twoim blogu?
Wiem iż powinnam nominować 11 osób i zadać 11 pytań jednakże nominowałam 9 a zadałam 13 pytań, więc się wyrównuje.
Trzymajcie się kakała
~LoLa

Następne LBA !!!

  Z tego LBA jestem tak bardzo dumna! Ponieważ dostałam ją od osoby która stosunkowo nie długo pisze bloga, i ta osoba jest niesamowita!!! DZIĘKUJĘ Szalonaaa^~^ <3

A oto pytania :

1. Co skłoniło cię do założenia bloga?

Od dawna w mojej głowie układała się wspaniała historia. Opowiadała o przyjaźni, miłości, poświęceniu. Postanowiłam o niej opowiedzieć. To moja historia. Mój pamiętnik. I uwielbiam go !

2. Jaki jest twój ulubiony parring (OTP)? 

Kurczę, tutaj też muszę powiedzieć, że kibicuję wszystkim, jednak tę walkę wygrywa jakże wspaniała para wyimaginowana przez Demigood  < werbe> ..... "Jagła" ( Jason + cegła ). Ta para wygrywa całe internety!  <3

3. Do jakiego fikcyjnego świata chciałabyś się przenieść ?
 
Chciałbym kiedyś odwiedzić Narnię i Hogwart. Bo chyba jasne jest, że Obóz to drugi dom ( do zobaczenia zimą) :D
 
4. Jaki jest twój największy idol? Czy kiedykolwiek go spotkałaś ?

To może jest trochę przykre, ale nie mam idola. Spotkałam wielu sławnych ludzi i mam ich autografy, jednak, żadne z nich nie zasługuje na miano idola.

5. Kogo z PJO I HOO nie cierpisz najbardziej?

Nie przepadam za Synem Posejdona Trytonem ( tak to się pisze ? nie mam bladego pojęcia; z góry za to przepraszam ) jednak to nie jest tak, że go nienawidzę. Po prostu nieprzepdam.

6. Ilu masz fikcyjnych mężów? Jak się nazywają? 

Słyszałam o tym :)  Ale nie mam fikcyjnego męża, moje koleżanki uważają za "mężów" Kapitana Amerykę czy Iron Mana. Ja jednak go nie posiadam.

7. Kogo wolałabyś pocałować: Valdeza czy di Angelo?

Ciężko stwierdzić... ale jeśli chodzi tylko o pocałunek to Valdez. :D

8. Jakiej osobie z PJO I HOO przywróciłabyś życie?

Bez zastanowienia przywróciłabym życie Charliemu.   

9. Która książka jest twoją ulubioną?

Nie potrafię wybrać żadnej, więc wybieram moje opowiadanie!!! ( ah ta skromność )

10. Co lubisz robić w wolnym czasie?

Przede wszystkim leniuchować, ale też kocham sport: jazda konna, pływanie czy granie w kosza :D

11. Perachel czy Percabeth? 

Krótko i na temat: Pecabeth. Uzasadnienie: BO TAK :D



 O już koniec 2 dzisiaj LBA. Nominacje i pytania umieszczę i innym poście :D


 ~LoLa

Kolejne LBA !!!

Dziękuję #douther_of_Hades za nominację do Libster Blog Award. Wyjaśniałam już co to w poprzedniej nominacji do LBA. Więc przechodźmy do pytań :

Czy masz ulubioną postać z PJO i HOO? 
   
 Odpowiadam całkowicie szczerze, że nie. Żaden z bohaterów tej książki nie jest lepszy na tle innych. Anabeth zachwyca logicznym myśleniem, Percy odwagą i poświęceniem się dla bliskich itd. .  Każdy z nich zasługuje na uwagę czytelnika!!!  

Masz ulubiony parring (OTP)?

Kurczę, tutaj też muszę powiedzieć, że kibicuję wszystkim, jednak tę walkę wygrywa jakże wspaniała para wyimaginowana przez Demigood  < werbe> ..... "Jagła" ( Jason + cegła ). Ta para wygrywa całe internety!  <3

 Masz znienawidzony parring (NOTP) np. Caleo...?

Po przeczytaniu KO, byłam nieco sfrustrowana na wieść o Nico i Willu , jednak to przeszło z czasem. Teraz kibicuję im tak jak każdemu innemu parringowi. :)

Masz ulubioną część PJO i HOO?

Jasne :D . W PJO jest to ... "Bitwa w Labiryncie" .  Uwielbiam ją ponieważ, ukazane jest tam  coś czego nie ma w pozostałych. Taka niewinna jeszcze miłość, pocałunek i strata ukochanego, który wpada na swój własny pogrzeb. Uwielbiam ją !!!  <3  A HOO ???  Ponad wszystko, spodobał mi się "Znak Ateny", ponieważ zostawiał wiele znaków zapytania, a do premiery KO było jeszcze trochę czasu... 

Czytasz mojego bloga? Jeśli tak, to czy powinnam coś zmienić?

Co to za pytanie ??! Jasne że czytam !!!! I POLECAM! <3 każdy blogger ma inny styl pisania i każdemu podoba się inny styl. Myślę, że twój jest uniwersalny, bo każdy go lubi :) Co do Zmieniania czegoś....  nie powinnaś zadawać tego pytania!!!! To tylko i wyłącznie twoja historia!!!! Nikt z zewnątrz  nie powinien mieć wpływu na to!!!! ( ale nie pogardziłabym częstszymi rozdziałami i nieco dłuższymi) Jeszcze raz dzięki za nominację! :D

Polecisz mi jakieś fajne ff lub książkę?

Książek mam mnóstwo i za każdym razem, gdy przeczytam jedną, wydaje mi się, że już nigdy nie przeczytam lepszej; jednak po kilku tygodniach kupuję nową i od nowa zakochuję się w bohaterach. Myślę, że każdy z nas tak ma. :) A polecam ci :"Starter" i "Ender" Lissy Price oraz " Czerwoną Królową" Victorii Aveyrad. <3

Jesteś w innym fandomie niż Demigods? Potterhead, Tribute...?


 Jestem Demigoods, Potterhead, Tribue, i Divergent . :D

Kim jest twój boski rodzic?

Czyż to nie wynika z bloga??? Posejdon oczywiście :)

(głównie do tych nieaktywnych, ale:) Kiedy planujesz wstawić nowy rozdział?

  YYY tak to chyba do mnie :D Ostatni rozdział był ok 2 miesięcy temu!! Matko ale ja jestem leniwa!
Pwiem iz jest on ciagle na etapie tworzenia ale postaram się skończyć go w tym, jednakże nic nie obiejuję !

Czy masz przyjaciółkę/przyjaciela, która/y jest w naszym fandomie?

Chyba tak, to ja zaraziłam ją Percym :D Rozumiemy się doskonale i znamy od zawsze. Już kilka razy usłyszałam od osób z zewnątrz pytanie: " Czy wy jesteście siostrami? "  I jestem z tego dumna. :D

Jakie masz zainteresowania (poza oczywiście czytaniem książek...)

Jak na dziecko Posejdona przystało jeżdżę konno; gram w koszykówkę i uwielbiam kino, teatr.

Oh, skończyłam :) Teraz czeka  mnie  Zadawanie pytań, nominacja i jeszcze jeden post z LBA ! więc biorę się do roboty!!!

~LoLa

sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział XII " Córka Posejdona "

               

 

 Z DEDYKIEM DLA :  Szalonaaa ^~^ 
                                               i
                                       Radosna Oli <3

                                     DZIĘKUJĘ ŻE JESTEŚCIE :*
                                       






                     Gdy odtworzyłam oczy znajdowałam się na ogromnym statku. Moje rozpuszczone włosy porwał morski wiatr. Zamknęłam na chwilę oczy i rozkoszowałam boskim uczuciem. Gdy je otworzyłam, zobaczyłam grupę półbogów skaładającą się z dwóch dziewczyn i chłopaka. Ten właśnie chłopak mierzył z łuku prosto w moje serce. Nie polecam takich zabaw dla śmiertelników i zwykłych półbogów, jednak dla mnie? Czemu nie? Przecież i tak złapię tą strzałę w locie, ale nie jestem tu po to, aby się bawić. Postaram się ich przekonać, że nie jestem wrogiem:

-  Przybyłam tu ...- Jednakże nie było mi dane dokończyć zdania

- To ta ...- powiedziała dziewczyna o złotych oczach

- Czarownica- dokończyła druga. Na mojej twarzy wymalował się mimowolny uśmiech.

- Co? - zapytał z niedowierzaniem dobrze zbudowany chłopak

- Zgadza się- powiedziałam- Lola Jackson, do waszych usług- tu, teatralnie się ukłoniłam.
Półbogowie popatrzyli się na mnie jak na kosmitkę.

- Co ?!- powtórzył chłopak

- Nazywasz się Jackson?- zapytała dziewczyna o brązowych włosach

- Taaak - powiedziałam niepewnie

- Percy !!!!!- wydarła się nastolatka- Chodź tu natychmiast!!! - wyjęła zza pasu sztylet i skierowała ostrze w moją stronę. Po kilku chwilach niejaki Percy zjawił się na pokładzie

-O co ci chodzi Piper ?!- zapytał i właśnie wtedy zobaczył mnie- Kto to jest?

- Ona nazywa się Lola Jackson i jest czarownicą- powiedziała dziewczyna mierząca we mnie sztyletem. Percy patrzył z dezorientacją  to na mnie to na dziewczynę, z którą rozmawiał.

- Halo! Ja tu jestem i mogę wszystko wyjaśnić - powiedziałam machając ręką

- Mów i to szybko - wycedziła Piper

- Możecie opuścić broń?- zapytałam, jednakże nie do czekałam się odpowiedniego rezultatu.- Jak już wszyscy wiedzą nazywam się Lola Jackson i jestem - tu zrobiłam odpowiednią pauzę- Córką Posejdona.

- Czekajcie, bo ja tu czegoś nie rozumiem- powiedział chłopak o elfickich rysach, który przed chwilą wszedł na pokład- Nazywasz się Jackson, jesteś niby Córką Posejdona i czrownicą ?!

- Niby ?! - krzyknęłam - Ja jestem Córką Pana Mórz! I czarownicą też! Zostałam tu przysłana z misją! - Wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę. Percy nie mógł odwrócić ode mnie wzroku, stał i patrzył się na mnie w rozdziawioną buzią

- To niemożliwe . . . to niemożliwe. . . - zaczął mamrotać, a wszyscy inni zaczęli patrzeć się na coś nade mną. Sama też spojrzałam tam gdzie inni; nad moją głową znajdował się niebieski trójząb. Posejdon mnie uznał publicznie! Coś nowego! ( oh ironio! )

_______________________________________________________________________________


      Oto nowy rozdział ! Bardzo krótki ale jest! :D
Mam nadzieję, że was zaciekawiłam :)
Nowy rozdział pojawi się wraz z moją weną, czyli w blisko nie określonym czasie :)
~LoLa
Obóz Pół-krwi (https://www.facebook.com/dzieci.pol.krwi?fref=ts )





niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział XI " Komu w drogę. . . "



                             

                    Z dedykacją dla wszystkich, którzy czekali na ten rozdział :D






                   Wszyscy uczestnicy obrad usiedli wokół okrągłego stołu. Zajęłam jedno z wolnych miejsc, a wszystkie oczy skierowane były prosto na mnie. Niepewnie uniosłam kąciki ust do góry i zaczęłam:
-Zapewne każdy z was wie dokładnie kim jestem, nieprawdaż?- Utwierdziły mnie w tym "przewiercające" moją duszę spojrzenia obecnych.- Jednak ja nie wiem niczego o was. Moglibyście się przedstawić oraz powiedzieć czyim dzieckiem jesteście? -Nieznaczne kiwnięcie głowami.-  Zacznijmy od osób siedzących po prawej stronie stołu.- Powiedziałam wskazując dłonią na dobrze zbudowaną dziewczynę o ciemnych włosach.
- Claris LaRu. Córka boga wojny-Aresa - powiedziała z dumą. Kiwnęłam głową pozwalając jej usiąść.
- Conor Hood syn Hermesa- powiedział chłopak o figlarnym spojrzeniu i zdradzieckim uśmiechu. . .  czułam, że nie da się go nie lubić.
- Travis Hood również syn Hermesa- teatralnie ukłonił się drugi półbóg, nieskazitelnie podobny do poprzedniego. Mieli w sobie te zabawne części boga podróżników.
                  Następnie przedstawiła się córka Afrodyty, syn Ateny, syn Apolla-Will jeśli dobrze zapamiętałam, córka Heatke- Nike oraz centaur Chejron; znałam go z wielu opowieści, które usłyszałam na Olimpie, określany był mianem najlepszego "trenera" herosów.
-Zatem przejdźmy do Obozu Jupiter. - powiedziałam. Pierwszy zaczął syn Apollina Caleb, który padł ofiarą mojej magii:
- Obóz Podzielił się na 2 grupy: ci którzy chcą walczyć przeciw Grekom oraz ci który mają dość walki i sprzymierzania się z kreaturami Tartaru, czy sprzeciwienia się rządom Oktawiana.
-Rozumiem cię doskonale.- z powagą skinęłam głową. Po przedstawieniu reszty obradujących Rzymian przedstawiłam wszystkim naszą stronę: Anne, Williama, Reyne oraz Nico. Chciałam przejść do głównego wątku naszych obrad, jednak Chejron mi przeszkodził:
- Przepraszam, ale muszę z tobą pomówić panno Jackson.- zwróciłam niepewnie głowę w jego stronę; nie chciałam przerywać obrad.
- Czy ta sprawa nie może poczekać? - zapytałam
- Nie.- powiedział stanowczo. Próbowałam odczytać coś w jego oczach, jednak nic nie zdradzały.
- Czy mogłabym prosić o krótką przerwę?- zapytałam wszystkich zebranych. Odpowiedziały mi skinienia głów.- Zatem zapraszam na zewnątrz- gestem pokazałam centaurowi kierunek, w który miał się udać.
                   Gdy znaleźliśmy się poza miejscem obrad, Chejrron spojrzał na mnie nieufnie i przez chwilę czułam się niezręcznie, zastanawiałam się o co może mu chodzić. . . Rzuciłam okiem na jego mleczno-białe końskie tułowie,  i zaczęłam się zastanawiać, jak by to było pojeździć na jego grzbiecie. Z moich irracjonalnych marzeń wyrwał mnie głęboki głos centaura:
- Rada Olipijska zdecydowała powierzyć ci bardzo ważną misję. Musisz przeszkolić Wielką siódemkę w dziedzinie magii, jednakże nie weźmiesz udziału w decydującym starciu. Córka Apolla Ann pozostanie na miejscy do czasu rozwiązania sporu. Ty masz godzinę na wyruszenie w . . .
- Chwila, chwila-to mnie powoli przerastało-. . . po pierwsze ja niczego nie muszę- wypaliłam- a po drugie co się stanie z tą misją?! - powiedziałam podniesionym głosem wskazując ręką w stronę obrad.
-O to nie musisz się martwić, ty nigdy nie należałaś do tej misji, to Córka Apolla miała zaprowadzić pokój, od początku byłaś potrzebna w Grecji,to był tylko pretekst do ściągnięcia cię tu Córko Posejdona- powiedział, a w jego oczach zobaczyłam zaciekawienie- wyruszasz za godzinę, syn Iris przygotuje ci pegaza- wypowiedziawszy ostatnie słowa odwrócił się do mnie zadem.
                   Przez parę chwil biłam się z własnymi myślami. Mój umysł podpowiadał mi, że to Ann złagodzi spór zgodnie z planem . Tylko po co miałabym "trenować" Wielką Siódemkę ?! Nie potrafię zbyt dobrze walczyć bronią, zwykle polegam na mojej magii- to chyba atut.  Jestem czarownicą; w tej sytuacji to zaleta. Czy mam coś do stracenia? Nie jestem pewna. Podjęłam decyzję. . .
- Dobra! Zgadzam się! - krzyknęłam do oddalającego się centaura- Ale nie jest mi potrzebny pegaz- zaczęłam biec w stronę Chejrona.
- W takim razie jak zamierzasz dotrzeć na Morze Śródziemne ?- zapytał z dezaprobatą w głosie.
- Teleportuję się tam- powiedziałam logicznie. W tamtej chwili myślałam, że jego gałki oczne wystrzelą w kosmos lub coś w podobnym stylu, jednak jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć. To, muszę przyznać, było godne pochwały.
-Zgoda, więc ruszasz od zaraz- odpowiedział ze zrozumieniem
-Mogę poprosić o chociaż pół godziny? - zapytałam. Kiwnął głową i odszedł w stronę namiotu obrad.                    Na ziemi zauważyłam kamień idealnie gładki, mieszczący się w dłoni. Skupiłam się na nim i zaczęłam rzucać na niego zaklęcie; czułam jak przez opuszki moich palców ucieka magia-uwielbiam to uczucie. Czar był stosunkowo prosty, więc nie zajął mi wiele czasu.Następnie ruszyłam za Chejronem, układając sobie w głowie co powinnam powiedzieć do zebranych.
- Spokojnie... uda mi się -  mruknęłam sama do siebie i pewnym krokiem weszłam do pomieszczenia,  w którym prowadzone były obrady- Przepraszam, że przeszkadzam, aczkolwiek muszę coś oznajmić- powiedziałam tak, aby mój głos przebił się przez głosy półbogów. Osiągnęłam zamierzony efekt, wszyscy zebrani spojrzeli na mnie:
- Bogowie powierzyli mi ważną misję. . . w  związku z tym nie będę mogła prowadzić obrad; zastąpi mnie Córka Apolla: Ann. Zarządzam piętnastominutową przerwę.- powiedziałam stanowczym głosem, a herosi powoli zaczęli zmierzać do wyjścia. W pomieszczeniu zostali tylko: William, Reyna, Nico i Ann.
- Co to ma do cholery znaczyć ?!-podniesionym głosem zapytała Córka Apolla
- To co przed chwilą powiedziałam- odparłam- wyruszam na misję za kilkanaście minut.
- Chcesz mnie teraz zostawić ?! - ciągle wkurzona półbogini próbowała zabić mnie wzrokiem.
- To nie zależało ode mnie! -kłamałam; ostatnio co raz częściej ją okłamuję i czuję się z tym coraz gorzej. - Przepraszam, nie chciałam, żeby tak wyszło- powiedziałam przyciszonym głosem. Przez chwilę zapadła niezręczna cisza, a z twarzy mojej przyjaciółki znikał grymas gniewu. Chwilę później przytuliła mnie:
- Przepraszam nie chciałam, tak zareagować- odsunęła się ode mnie- tak właściwie to na czym polega ta misja?
-Muszę przeszkolić Wielką Siódemkę w dziedzinie magi- Wszyscy moi znajomi wytrzeszczyli oczy z niedowierzania; . . .znów zapadła niezręczna chwila ciszy. . .
- Gratuluję- wypalił William i . . . przytulił mnie . . . to był najlepszy przytulas w moim życiu.Tak bardzo różnił się od przyjacielskiego przytulenia mnie przez Ann. On miał takie silne ramiona . . . i . . . był taki ciepły, pachniał czymś takim, co kojarzyło mi się z marzeniami. . . Na początku moje ciało stało sparaliżowane, ale po chwili też go przytuliłam, a później szybko się od niego odsunęłam. Czułam, że moje policzki płoną, a wszyscy do o koła patrzą to na mnie to na Williama. Chcąc zmienić temat, przypomniałam sobie o kamieniu, który ciągle trzymałam w dłoni. :
- To dla ciebie- powiedziałam podając go mojej zielonookiej przyjaciółce
-Kamień? - zapytała naiwnie, a przecież dokładnie wiedziała, że to co jej daję nigdy nie jest tym na co wygląda.
- Taaa. . .  to kamień, który otworzy portal do miejsca, w którym będę aktualnie się znjdować.
- Ale czadowe. . . - usłyszałam jak zwykle niezbyt inteligentny komentarz Nic'a.
- Jak go aktywować? -zapytała Ann
- Musisz nakreślić krąg na ziemi, pamiętaj im większy krąg tym większy portal.- instruowałam.
Blondwłosa dziewczyna ze zrozumieniem kiwnęła głową.
- No to . . . do zobaczenia! - powiedziałam i przytuliłam Córkę Apolla, następnie skierowałam się w stronę moich rzeczy zostawionych w drugiej części namiotu.
Nie miałam ich zbyt wiele, tylko torba na ramię, miecz i pierścionek, który już znajdował się na moim palcu; zapomniałam jedynie dodać iż torba była zaczarowana tzn. "bez dna". Zawieszając torbę na ramię poczułam, że czegoś zapomniałam . . . ale o co chodzi ? ? ? Chwila zawieszenia systemu . . . Wiem! Księga od mamy! Tylko gdzie ona się zapodziała? Rzuciłam okiem na całe pomieszczenie, ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Jednak, dla czarownicy nie jest to problemem; rozłożyłam dłonie,zamknęłam oczy, skupiłam się na księdze i wypowiedziałam odpowiednią formułę; gdy otworzyłam oczy w rękach trzymałam opasły, stary tom. Schowałam go do torby i czym prędzej pobiegłam na zewnątrz. Gdy znalazłam się na otwartym terenie, zobaczyłam przepiękny widok.
                       Słońce chowało się za linią niekończącej się wody, a ostatnie promienie oświetlały cały Obóz Herosów. Woda przybrała lekko różowy kolor. To był cudowny widok. Gdzieś głęboko w sobie postanowiłam, że te wspomnienie zostanie ze mną na zawsze. Gdy napawałam się przepięknym widokiem, ktoś do mnie podszedł; To był Nico. . .
-Przepiękny widok -zaczęłam
-Mam prośbę . . .- nie ma co jest do bólu szczery- mogłabyś stworzyć dla mnie jeszcze jeden taki kamień?
-Dlaczego miałabym to zrobić?- zapytałam
-Dlatego . . .- zbliżył się do mnie, objął w tali, zbliżył swoją twarz do mojej i . . . pocałował mnie. Moje serce biło jak szalone. Nie wiele nad tym myśląc oddałam pocałunek. Poczułam, że kocham jego czarną czuprynę i magnetyczne oczy, ale coś we mnie trąbiło na alarm. Wysunęłam się z objęć Syna Hadesa.
- Coś nie tak? - zapytał.
Moje serce ciągle chciało wyrwać się z mojej klatki piersiowej, jednak w głowie działo się już zupełnie coś innego. Nie mogłam poukładać moich uczuć, z jednej strony chciałam żeby ten pocałunek trwał wieczność z drugiej zaś nie chciałam dać się wykorzystać. Zdołałam jedynie sklecić:
- Ja... tak nie mogę . . . - rozejrzałam się do o koła w celu znalezienia kamienia . . . jest! Podniosłam go i szybko zaczarowałam. Podałam go Nic'u :
- Działa tylko raz- ostrzegłam i teleportowałam się w ustronne miejsce, którym okazało się przytulne wnętrze pokoju; po chwili ujrzałam Chejrona stojącego tuż obok mnie.
-Jestem gotowa- zameldowałam. Ale tak naprawdę wcale nie byłam gotowa.
-Tu masz dokładne pomiary aktualnego miejsca pobytu Wielkiej Siódemki- podał mi kartkę, na której napisane były 2 cyfry- długość i szerokość geograficzna. A więc,witaj przygodo, żegnaj Obozie. Położyłam dłoń na cyfrach, zamknęłam oczy i teleportowałam się . . .





Tadadadam! I oto jest! Rozdział XI ! Dopiero w lipcu, ale jest! Nawet nie wiecie jak bardzo jestem z siebie dumna :) Jak wam się podoba ten rozdział? Czekam na wasze opinie w komentarzach !

~LoLa
& Obóz Pół-krwi (https://www.facebook.com/dzieci.pol.krwi?fref=ts )





piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział X " Rozejm ? "

                 


                                                    Z DEDYKIEM DLA RADOSNEJ :*




                      Zwinęliśmy nasz obóz i ruszyliśmy w drogę. Ciągle próbowałam wymyślić jak przekonamy tych wszystkich półbogów na Long Island do rozejmu. Mieliśmy Atenę Partenos, byłą Pretorkę Rzymian, pokręconego Syna Hadesa, najmilszą i najbardziej przyjacielską dziewczynę na Ziemi- Anę; oraz mnie- półboga i wiedźmę razem. Tak dziwny skład nie wróży nic dobrego. Ach i jeszcze William; Rzymianin, przywódca oddziału, który zaatakował nas zeszłej nocy wraz ze swoimi kompanami.
- To już niedaleko- powiedział, lekko zdyszany- Za tym wzgórzem jest Obóz Herosów.
Wszyscy się zatrzymaliśmy.
-Gotowi? - zapytałam.Wszyscy kiwnęli głowami. Wyjęłam Atenę Partenos z kieszeni i zwiększyłam ją do normalnych rozmiarów. Posąg bogini był od nas 8-krotnie większy i bił tak potężną energią, że rzymianie na pewno wiedzą o naszej obecności. Zgodnie z planem stanęliśmy w szyku bojowym, otaczając rzeźbę. Ana napięła łuk, Reyna, Will i jego towarzysze wyciągnęli miecze. Nico stał przed Ateną będąc przygotowany na użycie swoich mrocznych mocy. Ja stanęłam na czele. Nie wyciągnęłam żadnej broni. Posłałam moim towarzyszom nieme pytanie: " Na 100% gotowi ? ". Znowu kiwnięcie głowami. Wzięłam głęboki oddech. . . i teleportowałam nas .. .
                   Otworzyłam oczy. Wszyscy staliśmy na środku pola bitwy. Po lewej i po prawej stronie stali herosi, od ich zbrój odbijały się promienie słońca. Legiony Rzymian zaczęły poruszać się niespokojnie, a półbogowie greccy szemrali między sobą. Zza szeregów wyszła dobrze zbudowana dziewczyna w pełnej zbroi:
- Kim i po kogo stronie jesteście ?
- Jesteśmy z ofertą pokojową.- oznajmiłam- Jeżeli pozwolicie rozstawię namiot do obrad.
-Jaką mamy pewność, że nie jesteście za Obozem Jupiter?
-Nie macie żadnej, ale chyba wszyscy muszą zaryzykować. A poza tym mamy starożytną Atenę Partenos w ramach zawarcia pokoju.- próbowałam zachować zimną krew.
- Co robi z wami William i jego podwładni?- Zapytał jakiś chłopak ze strony Rzymian
-Przemyśleliśmy wszystko i wybraliśmy najlepszą opcję ze wszystkich, nie chcemy wojny pomiędzy półbogami. . . Oferta rozejmu jest najlepszym rozwiązaniem.- Przejął pałeczkę William
- ZDRAJCA !!!- ktoś krzyknął.
- ZDRAJCA, ZDRAJCA, ZDRAJCA !!! - legiony zaczęły skandować
- Ale wy nic nie rozumiecie. . .- zaczął mówić William, ale jego głos nie miał szans przebić się przez krzyk 200 nastolatków.  Nic nie szło po naszej myśli. Dłonie zacisnęłam w pięści, były mokre od potu. . . Wzięłam kilka głębokich wdechów, spojrzałam na swoich towarzyszów, potem na Greków i Rzymian. Zdenerwowałam się, a te uczucie przerodziło się w gniew. Obóz Jupiter ciągle krzyczał. Grecy poruszyli się niespokojnie. Ostatni głęboki oddech. . . :
- CIIIIISZAAA !!!!!!!- wrzasnęłam z całych sił, a mój głos był wielokrotnie wzmożony przez magię.
Usłyszałam trzask szyb. Na polanie zaległa głucha cisza . . . Nikt nie odważył się odezwać. . . Wiele oczu było utkwionych we mnie.
- Jak już wspominałam jesteśmy z ofertą pokojową- podjęłam ponowną próbę przekonania półbogów- Nazywam się Lola Jackson i jestem córką Posejdona.- Przez tłum nastolatków przetoczyły się ciche szmery.
- Siostra Jacksona?- usłyszałam pojedyncze pytanie, wszyscy zaczęli szemrać, zadawać nieme pytania, patrzeć na mnie jako wybawienie, wroga, podejrzenie. . .
- Udowodnij! -krzyknął ktoś
Uśmiechnęłam się. Uwielbiam wyzwania, te akurat było banalne, ale to zawsze coś. Postanowiłam podrażnić się z "publicznością":
- Nie muszę niczego udowadniać. Jestem tu tylko po to, aby zawrzeć rozejm pomiędzy oba bardzo ważnymi Obozami.
- Udowodnij, że jesteś półbogiem, córką Posejdona! -krzyknęła dziewczyna ze strony Greków
- Neptuna! - powiedział chłopak ze strony Rzymu
- Jeżeli zgodzicie się na negocjacje pokojowe na naszych zasadach, mogę zaprezentować moje moce.
Na polanie zaległa cisza. Potem, cisza przerodziła się w szmery, a szmery w otwarte negocjacje. Odwróciłam się w stronę moich towarzyszów. Ann była skupiona na twarzach rozmawiających półbogów. William uśmiechnął się do mnie, uniosłam kąciki ust lekko do góry. Popatrzyłam w jego oczy chcąc odczytać jego przeszłość. Zobaczyłam małe dziecko wychowane przez rodziców, a później oddane w służbę. W legionie IV zasłynął dzięki bohaterskim czynom w bitwach. Uzyskał stopień dowódcy Legionu. . . Dopiero teraz zauważyłam, że on też patrzy mi w oczy, ale nie tak jak ja, patrzył na mnie jako wyzwanie, jako kogoś więcej, niż on jest dla mnie. Przecież mógł pomyśleć, że ja patrzę tak na niego, bo odwzajemniam uczucia. . . . Odwróciłam wzrok, nie chciałam się z nikim związywać. Nie w tej sytuacji.
                  W tłumie Greków zobaczyłam centaura z kołczanem i strzałami na plecach, dziewczyna, która stała naprzeciwko niego, zacięcie do niego mówiła wskazując na Atenę Partenos i na mnie. Pół-człowiek pół-koń, spojrzał mi prosto w oczy jakby chciał mnie przejrzeć na wylot, jednak zablokowałam to spojrzenie i zgromiłam go wzrokiem. Centaur potrząsnął zadem i zaczął iść w moim kierunku, nastolatka, która ciągle mówiła do pół-konia zrobiła zirytowaną minę, ale pobiegła za nim. Obróciłam się w stronę nadchodzących. 50 metrów . . . 30 . . . 10, 9 . .5, 4, 3, 2 :
- Lola Jackson ?- zapytał
- Owszem. Z kim mam przyjemność ?- odpowiedziałam wyciągając dłoń do centaura
- Chejron.
- Syn Kronosa ?- zapytałam z ciekawości
- Tak- odparł- bogowie mają dla ciebie zadanie młoda damo, możemy o tym porozmawiać ?
-Nie w tej chwili. Czy jesteście skłonni zawrzeć rozejm ?
-Tak - wtrąciła dziewczyna, a następnie zadała nieme pytanie Centaurowi- Ale nie ze względu na jakieś durne pokazy fontann z wody, chcemy. . . nie ważne jesteśmy za pokojem .
- Dobrze, dziękuję, ta rzeźba jest dla was, w ramach prezentu- powiedziałam oficjalnym tonem
Odwróciłam się w stronę Rzymian:
- Czy ktokolwiek z was rozważa rozmowy pokojowe ?
Z szeregu wyszło 4 nastolatków w zbrojach:
- Możemy rozmawiać o pokoju, zobaczymy jakie będziemy mieli korzyści.
Głośno wypuściłam powietrze z płuc. Ucieszyłam się, ale starałam się zachować niewzruszoną twarz.
Gestem ręki przywołałam Chejrona i dziewczynę, która z nim  była. Gdy wszyscy się zbliżyli zaczęłam omawiać plan w jaki sposób miałyby odbywać się rozmowy pokojowe:
- Rozmowy będzie prowadzić Ann- wskazałam dłonią na blondynkę- oraz ja. Za chwilkę rozstawię namiot do obrad. Wejdą tak osoby wybrane przez ogólną społeczność, po każdej ze stron musi być 8 uczestników. Zakaz wstępu dla każdego rodzaju potworów i sługusów Gai. Zgadzacie się na takie warunki?
Wszyscy zgodnie kiwali głowami. Dzięki bogom.
- Jak długo zajmie rozstawianie namiotu? - zapytała jedna z Obozu Jupiter
-Ach zapomniałabym wspomnieć, mam nadzieję, że to w niczym nie przeszkadza. Jestem czarownicą.
-Kim?- zapytała jedna z półbogiń
-Czarownicą.- uśmiechnęłam się lekko
-Hahaha, zabawne, a teraz bierzmy się za rozstawianie tego namiotu.- Powiedział Rzymianin
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Niedowiarek? To mu udowodnię.
- Jak masz na imię, kochany ?- zaczęłam tworzyć iluzję wokół niego; chłopak widział wszystko w jak najlepszym porządku. Ziemia na miejscu, jego koledzy tak samo, a w rzeczywistości powoli wzbijaliśmy się w powietrze.
-Caleb.
Zaczęłam machać rzęsami, wypięłam biust do przodu.
-Zatem nie wierzysz, że istotnie jestem czarownicą ?
- Nie - odpowiedział
-A masz lęk wysokości, mój miły? - Caleb zrobił dziwną minę i spojrzał na swoje stopy. W tym samym momencie usunęłam iluzję. Nastolatek pisnął jak malutka dziewczynka, zaczął machać nogami w powietrzu. Znajdowaliśmy się 20 metrów nad ziemią. Herosi wydawali się o wiele mniejsi, niż w rzeczywistości. -A teraz wierzysz ?
-Tak! -powiedział głosem o wiele wyższym niż powinien. Uśmiechnęłam się szeroko. - Opuść mnie na dół!
-Skoro tak bardzo chcesz . . . - teatralnie pstryknęłam palcami, a Caleb zaczął spadać z zawrotną prędkością. Gdy znalazł się metr nad ziemią, zatrzymałam jego ciało w powietrzu i powoli opuściłam na ziemię. Sama teleportowałam się na dół. Teraz już chyba wszyscy wierzyli. Podałam dłoń dla Caleba ,ale nie przyjął jej. W sumie nie dziwię mu się, musiał się okropnie przerazić. Złapałam go za rękę i podniosłam z ziemi. Przesłałam w jego ciał mały magiczny impuls, który usunął objawy strachu i roztrzęsienia. Chłopak popatrzył mi prosto w oczy.
-Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać- powiedziałam, choć nie wiem czy to powinno właśnie tal zabrzmieć. Odwróciłam się na pięcie do reszty.
- Il e zajmie wam wyłonienie 8 uczestników obrad? -zapytałam, a oni patrzyli na mnie jak na jakieś cudo. Dziewczyna, stojąca koło Chejrona otrząsnęła się z otumanienia :
- Nam wystarczy 15 minut
- Nam też - powiedział jakiś Rzymianin
-A więc za 15 minut w namiocie- ustaliłam
Każda z grup rozeszła się w swoją stronę, a ja zaczęłam rozstawiać namiot.






Tadadadam!!!!! Jest nowy rozdział jej!!!!! Hu planuję wartką zmianę akcji, ale bez spojlerów :D
Nie wiem kiedy pojawi sie następny rozdiał, ale kiedyś na pewno to nastąpi xD
Ten rozdiał powstał dzięki Radosnej :D więc dla niej jest dedyk. . . Jak myślicie co stanie się z Lolą i Aną ??? może podrzucicie mi jakieś fajne pomysły :D
Pozdro
~LoLa





                 

poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział IX "Kim jesteś? "

                      Z dedykacją dla Clary Di Angelo
                                                 Szalonej Cherry
                                                 Radosnej:*
                                                 Kathy Catelyn


                        Zbliżała się już północ. Z czerwonymi, podkrążonymi oczami zmierzałam w stronę kuchni. Słyszałam mój jeszcze niewyrównany oddech i pojękiwanie z oddali. Zacisnęłam powieki. Nie chciałam o tym pamiętać, to było . . . głupie, żałosne. . . ja. . . ja mogłam go zabić!!!. . .Doczłapałam do kuchni, po 5 minutach intensywnych poszukiwań wszystkiego co nadawało się do jedzenia, miałam przed sobą: chipsy, żelki, chińszczyznę, kilka owoców, pizzę, popcorn do mikrofali, babeczki, kisiel, płatki, mleko, kawę, szarlotkę, lody, kanapki z indykiem, tony czekolady i cukierków. Usmażyłam frytki, zrobiłam tosty i gofry. Tak właśnie rozpoczęłam moją ucztę. . .

                       Na stole zostały dwa kawałki pizzy i żelki. Nie czułam już głodu,ale nie byłam też najedzona do syta. Umywszy zęby, poszłam do pomieszczenia, gdzie leżał On.W progu zauważyłam, że nie był w najlepszej kondycji, ale wyglądał lepiej. Poczułam ukłucie w sercu, może nie powinnam tam wchodzić? Biłam się z myślami, dopóki nie napotkałam zimnego spojrzenia mojej przyjaciółki.

                       Wtedy przed oczami zobaczyłam moją dłoń dotykającą czyjegoś ramienia . . . nie, to nie była moja dłoń, to była Ann dotykająca mojego barku. Zobaczyłam samą siebie kilka godzin wcześniej. . . . Brutalnie zepchnęłam jej delikatne palce i na koniec warknęłam: "spierdalaj". Te przekleństwo odbiło się echem w mojej głowie.. . Wróciłam do rzeczywistości, Ann przeszywała mnie morderczym wzrokiem tak, że chciałam zapaść się pod ziemię. Jednak stawiłam czoła i wpatrywałam się w nią stanowczo. Po kilku chwilach odwróciła wzrok, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, której nie otarła. To była dla mnie kara. . . Jej łzy. . . Czułam jak mój żołądek podchodzi do gardła, a wnętrzności mi się skręcają. Przełknęłam głośno ślinę, ale zachowałam kamienną twarz. Jak mogłam zrobić to własnej przyjaciółce ?!  Jak ?!

             Wyszłam z namiotu ,aby zaczerpnąć powietrza. Chciałam wszystko chłodno przemyśleć. Chciałam być twarda, nieugięta; czarownica nie potrzebuje przyjaciół, miłości. . . nikogo(!). Wmawiałam to sobie sekunda po sekundzie, ale mój mózg tego nie akceptował. To nie była prawda ! Każdy kogoś potrzebuje! Nawet ja. . . Po raz setny przypominałam sobie całe zdarzenie z przed kilku godzin. . . ale za każdym razem nie wiedziałam od kiedy wszystko zaczęło się psuć. Tak dużo się wydarzyło w ciągu jednego dnia. Rano walczyłam z gigantem i uratowałam Syna Hadesa, potem otrzymałam wiadomość oraz prezent od Malificent, następnie chciałam im to oznajmić i wszystko się zaczęło. . . Właśnie! Dostałam księgę oraz wynalazek Dedala, który miał zatrzymać Rzymian. O bogowie! Rzymianie! Oni zaraz tu będą! W mojej dłoni zmaterializowały się spiżowe kule, dokładnie 20. Skupiłam się na Ann i przekazałam wiadomość. Miałam nadzieję, że zdąży. Za pomocą magii teleportowałam kule do córki Apolla, a miecz wysłałam do mojego pokoju. Zamierzałam grać na czas. Wiedziałam dokładnie, że Rzymianie nienawidzą magii, wręcz się jej boją.

               Usłyszałam szmer. Cała zesztywniałam. Moim planem była improwizacja, gra na czas. Okazało się, że to tylko wiatr. Rozluźniłam się, ale cieszenie się tym uczuciem nie było mi dane. Jakaś dłoń zasłoniła mi usta i chwilę potem leżałam na ziemi bezbronna. Brutalnie odwrócono mnie w stronę atakujących.
- Kim jesteś i co tu robisz ?- zapytał wysoki brunet
- Mam tu obóz, ślepy jesteś ?! - otrzymał w odpowiedzi
Modliłam się  w duchu żeby Ann zaczęła ich unieruchamiać kulami. Uścisk rozluźnił się na tyle, że mogłam wstać. Jednak każdy mój ruch był lustrowany przez sporą grupkę nastolatków uzbrojonych po zęby.
- Kim jesteś i jak się nazywasz? - powtórzył pytanie chłopak. Nie zamierzałam kłamać.
- Lola Jackson. Córka Posejdona oraz wiedźma- powiedziałam mu to prosto w oczy.

KONIEC !!! Nie mam weny :( Te oto wypociny pisałam przez tydzień ! Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem :D Następny rozdział postaram się dodać w weekend :)

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział VIII "Za dużo uczuć"

               Szkieletor rzucił się prosto na mnie. Uskoczyłam w bok.Myślałam na podkręconych obrotach. Nie do się go zabić,ale można spowolnić i zgubić. Wykonałam salto w tył i dotknęłam miejsce ,gdzie zazwyczaj znajduje się mój miecz, lecz nie znalazłam go tam .W tym samym momencie żądny mordu szkielet zamachnął się swoim orężem. Odchyliłam się, jednak poczułam stal rozcinającą moją skórę na policzku . Czułam jak wzbiera się we mnie gniew ,ale nie mogłam długo rozkoszować się tym uczuciem ,ponieważ Szkieletor płazem swojej broni podciął mi nogi tak, że upadłam  jak długa na ziemi .Oddychałam ciężko i przez chwilę widziałam sceny z mojej przeszłości i przyszłości np.ja bawiąca się na Olimpie jako mała dziewczynka, w sukni ślubnej ,a potem umierająca,to było niesamowite zupełnie jak w jakimś pierniczonym filmie !.... a  Mój Kat zbliżał się do mnie powolnym krokiem . . .                   
Gdybym widziała jego twarz, zapewne zobaczyłabym jego szyderczy uśmiech, ale mroczki przed oczami nie pozwalały mi na to. Mrugnęłam dwa razy, a ciemne plamy zniknęły. Gdy zorientowałam się w całej tej sytuacji żałowałam, że nie zemdlałam. 
Mój koniec zbliżał się nieubłaganie szybko. Moje ciało przeszył strach, czułam jak mnie paraliżuje. Moje mięśnie zwiotczały, nie mogłam się poruszyć. Słyszałam tylko przyśpieszone bicie mojego serca i głębokie wdechy i wydechy powietrza z płuc. Przez moją głowę przepłynęła zrozpaczona myśl: To nie może się tak skończyć! Po prostu nie może! Jednak moje ciało nie słuchało, było zbyt oszołomione, a wszystko działo się zbyt szybko.
Zamach mieczem, decydujący cios, który miał zakończyć mój żywot. . . . . Zamknęłam oczy... Nie chciałam tego widzieć. Nie chciałam krzyczeć. Chciałam odejść z godnością. . . 

Przez dłuższą chwilę nie usłyszałam nic, to było bardzo dziwne. Niepewnie uchyliłam powieki. . .To Ann zaczęła kontrolować umysł Szkieletora. W myślach podziękowałam bogom, a po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, która zapiekła gdy wpłynęła do szramy na policzku. Znowu poczułam, że żyję. Po kilku próbach wstałam, ale nogi trzęsły mi się niczym galareta. Szybko rozejrzałam się do o koła. Zobaczyłam Ann, która klęczała, a pot spływał jej po twarzy. Reyna próbowała posiekać na kawałki Szkieletora, ale za każdym razem, gdy jej miecz dosięgał potwora nie robił mu żadnej krzywdy. Nico zaś stał ciągle w tym samym miejscu, w którym był na początku. Zebrałam tyle sił ile miałam, żeby krzyknąć:
-Nico! Rusz dupę !- Po chwili zdezorientowany wyjął miecz z pochwy i z krzykiem rzucił się na Szkieletora. Pomyślałam, że mógłby użyć swoich mocy, aby go odesłać z powrotem. Jednak on już zażarcie walczył ramie w ramię z Reyną przeciwko potworowi. Zamknęłam oczy i pozwoliłam, aby moje uczucia wzięły górę. Poczułam coś, czego się nie spodziewałam: gniew. Czysty, idealny, tak bardzo pociągający gniew. Znów poczułam, że jestem naprawdę potężnym herosem i czarownicą. Magia jest czymś, bez czego nie potrafiłabym żyć. Ona mnie wypełnia, to ona jest mną, a ja jestem nią. Poczułam ciepło rozchodzące się od serca do wszystkich zakamarków mojego ciała. Otworzyłam oczy i krzyknęłam podwojonym głosem:
-DOŚĆ TEGO!!!
Reyna zaprzestała walki, Ann przestała kontrolować umysł Szkieletora, Nico zaś ciągle próbował posiekać go na kawałki. Nie przejęłam się tym zbytnio, mocnym krokiem szłam w stronę walczących. Chciałam zmiażdżyć potwora, więc wyciągnęłam rękę do przodu i zacisnęłam dłoń. Mój wróg natychmiast zaczął się uginać, a jego kości zaczęły się łamać. Słychać było tylko trzask łamiących się kości i przeraźliwy krzyk wypełniający noc. Nico stał przed resztkami kościotrupa.
 Mój gniew ciągle nie miał końca, czułam się jak po wstrzyknięciu adrenainy. Za pomocą magii przesunęłam syna Hadesa ,tak że uderzył o ścianę. Mój wróg zaczął się odradzać na nowo, a ja czekałam dopóki nie staną przedemną. Wtedy otworzyłam przednim przepaść, która prowadziła prosto do Tartaru. Grunt pod jego stopami zaczął się powoli osuwać. A ja uśmiechnęłam się do niego. Z rozkoszą patrzyłam jak nieudolnie próbuje wydostać się na ziemię, a potem jak spada. Patrzyłam tak dopóki, nie zniknął. Następnie zamknęłam otchłań. 
Spodziewałam się, że gniew minie, ale jego źródło nie było w Szkieletorze, tylko w tym kto go stworzył. Nico podniósł się ciężko. Patrząc na niego czułam wiele emocji, lecz przeważał gniew. Bez skrupułów podeszłam do jeszcze ciężko oddychającego chłopaka i walnęłam go z całej siły prawym sierpowym w twarz. Z zadowoleniem usłyszałam głośnie chrupnięcie. Syn Hadesa zatoczył się do tyłu, a po jego twarzy zaczęła spływać krew, a jego nos wygięty był pod dość dziwnym kątem.
- CO TY DEBILU SOBIE WYOBRAŻASZ ?!!!!- wrzasnęłam i walnęłam go z całej siły w podbrzusze.  Nico zgiął się wpół , zatoczył do tyłu i jękną z bólu. Rozkoszowałam się tym widokiem. Ktoś złapał mnie za ramię, ale odrzuciłam je i rzuciłam:
-Pierdol się- chciałam już wyjść. Przechodząc koło idioty, kopnęłam go. Ostatnim co widziałam zanim wyszłam, to że Ana jest zdenerwowana i razem z Reyną klęczą koło Nico. Najpierw szybkim krokiem, potem biegiem zmierzałam do mojego pokoju. Chciało mi się płakać, ale nie mogłam. Rzuciłam się na łóżko, wzięłam poduszkę, przyłożyłam ją do twarzy i zaczęłam krzyczeć. Z moich ust wydobywał się stłumiony głos, który po godzinie zamienił się w słaby szloch. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy, nie mogłam złapać oddechu, dławiłam się tym całym żalem. Miałam nadzieję, że umrę, utonę we własnych łzach. . . . . 

Tadadam !!! Jest :) jak wam się podoba? jest nieco inny od poprzednich, jednak mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Chciałam przeprosić za to, że od 5 miesięcy nie było żadnych wpisów. :(
Pozdrawiam :D (piszcie co sądzicie w komach )
~LoLa



Kilka zmian ;)

               Jak widzicie zmieniłam wygląd swojego bloga :) . Mam nadzieję, że na lepsze. W zakładce SPAM proszę o umieszczenie linków do swoich blogów, a także krótkiego opisu zachęcającego do przeczytania (NA PEWNO ZAJRZĘ) . Chciałabym promować blogi, które mi się podobają. Będę je polecać w rozdziałach, a najlepsze dodam do zakładki "Moje Ulubione Blogi ". Uważam że ten pomysł przypadnie wam do gustu.
              Następną propozycją są dedykacje. Dedykować będę dla osób, które wiernie czytają, komentują, w ten oto sposób spróbuję podziękować wam za wszystko.
              Jeżeli będziecie mieli jakieś pytania odnośnie tekstu, zadawajcie je w komentarzach. Postaram się na nie odpowiedzieć. I to chyba tyle z ogłoszeń parafialnych.
~LoLa