Córka Przeciwieństw

piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział XVIII "Puchar dla tej pani, za pokonanie maratonu w samej bieliźnie!"

- Bo widzisz Leo, ja nie urodziłam się tutaj na Ziemi-zaczęłam mówić, kiedy usiadł koło mnie na koi- pochodzę z Imperium- uśmiechnęłam się słabo.

- Czekaj, bo czegoś tu nie łapię- powiedział- widziałam twoje wspomnienie, kiedy bawiłaś się z Hermesem w berka, albo jak się chowałaś za tronem Zeusa, gdy podmieniłaś butelki z kremem do depilacji i odżywką do włosów Afrodyty.

                 Uśmiechnęłam się słysząc te słowa. To był głupi pomysł, myślałam, że bogini Miłości mnie zamorduje i schowałam się mając nadzieję, że mnie nie znajdzie, jednak Posejdon mnie zauważył i zapytał co tam robię. Powiedziałam całą prawdę, a kiedy spanikowana kończyłam opowieść, tata pokładał się ze śmiechu. 

- Tak, wychowałam się na Olimpie- kontynuowałam- Malificent przyniosła mnie tam, kilka dni po porodzie. W zasadzie nigdy nie widziałam Imperium- powiedziałam z tęsknotą w głosie.

-Imperium to inna planeta?- zapytał.

- Tak, mieszkają na niej tylko magiczne istoty- odparłam i pomyślałam, że ja też powinnam tam być.- Co jeszcze widziałeś?

- Zobaczyłem jak wybuchasz taką energią i jak potem żałujesz, że niechcący prawie zabiłaś swoją przyjaciółkę- powiedział i patrzył mi się prosto w oczy.- Ładniutka- dodał po chwili z uśmiechem.

- Tak, przepiękna- powiedziałam- Córka Apolla i Wnuczka Afrodyty; bardzo utalentowana. Moja jedyna przyjaciółka. 

- Zajęta? - zapytał z udawaną nadzieją

-Nie- odparłam, uśmiechając się- ale ty chyba masz już kogoś na oku.

                  Zauważyłam, że Leo się rumieni, a może tylko mi się tak wydaje. Potem spojrzał na mnie:

-Nie powiesz nikomu?- zapytał

- Jeżeli nie chcesz, to nie- powiedziałam- Tak korzystając z  okazji, wymyśliłeś jak wyciągniesz Calipso z tej wyspy? 

- Jeszcze nie- powiedział ze smutkiem. Te uczucie nie pasowało do Syna Hefajstosa; zawsze był taki wesoły. 

- Obiecuję, że ją znajdziesz- powiedziałam, choć tego nie przemyślałam z moich ust popłynęły słowa- pomogę ci.

- Jak?- zapytał bez nadziei w głosie.

-Zaufaj mi, coś wymyślę- Leo uśmiechnął się do mnie.

-Dziękuję, a co do tematu miłości jakim cudem Di Angelo cię pocałował ?!- zapytał z niedowierzaniem w głosie.

               Teraz z kolei ja robiłam się czerwona. Syn Hefajstosa wybuchnął śmiechem. Żartując walnęłam go po ramieniu.

- To nie jest śmieszne - powiedziałam próbując powstrzymać śmiech. Skończyło się na tym, że zaczęłam prychać jak kot, a Leo już leżał i trzymał się za brzuch wciąż się śmiejąc. Dołączyłam do niego. Kiedy już odzyskaliśmy głos zapytał:

-Chociaż dobrze całował?- banan nie schodził mu z ust.

- Chyba tak- powiedziałam, całował jak anioł, dodałam w myślach, przywołując wspomnienie raptem z przed dwóch dni. Teraz wydawało mi się, że od opuszczenia Obozu minęły wieki.

- A ten koleś, taki wysoki, wysportowany blondyn co cię przytulił przy wszystkich, kim on jest?

- William- odpowiedziałam- Syn Apolla.

- No to masz branie dziewczyno- uśmiechnął się szeroko.

- Chyba tak - zaczęłam się śmiać. Za chwilę jednak spoważniałam, przypomniałam sobie o miksturze, którą Leo trzymał w lewej kieszeni; przy sercu. 

                Wyciągnęłam dłoń w jego stronę i dotknęłam miejsca, gdzie wciąż był eliksir. Ciało półboga zamarło. Spojrzał na mnie i szeptem zapytał:

- Wiesz?- nie odpowiedziałam, tylko spojrzałam mu w oczy. Słowa, które popłynęły z moich ust miały nigdy nie zobaczyć światła dziennego.

- Podjąłeś właściwą decyzję- powiedziałam smutnym przyciszonym głosem.

- Wiesz czy ona na pewno zadziała? - zapytał podając mi fiolkę

               Wzięłam ją w dłonie i wyciągnęłam koreczek, powąchałam i stwierdziłam:

- Zadziała.

               Ostrożnie mu ją oddałam. Leo schował ją w to samo miejsce. Zmartwił się. Odruchowo powiedziałam:

- Musiałeś.

- Ale co ?

- Skłamać. Podmienić butelki, nie wiem jak chcesz to nazwać.

- Czytasz mi w myślach?

- Nie, nie zrobiłabym tego. Po prostu cię rozumiem.- powiedziałam cicho.

-Tylko ty- szepnął- wiesz, że czuję się lepiej, kiedy ci to powiedziałem?

Ale ja czuję się gorzej- pomyślałam, a na głos dodałam:

- Od tego są przyjaciele? No nie?- uśmiechnęłam się słabo.

- Chyba tak.


                    Skończyliśmy rozmawiać około czwartej nad ranem. Dawno się tyle nie śmiałam. Kiedy wychodził, przytulił mnie i powiedział:

-Dziękuję

- Nie ma za co- odpowiedziałam- Proroczych snów.

Uśmiechnął się - Nawzajem, mała wiedźmo.

         


                   Po chwili wstałam z koi. Postanowiłam wziąć kąpiel. Z szafki wyjęłam ręcznik i bieliznę.
 Kiedy zamknęłam drzwi łazienki, spojrzałam w lustro. Odbicie uśmiechnęło się do mnie. Uczesałam rozczochrane włosy. Kiedy woda obmywała moje ciało czułam, że zmywa ze mnie wszystkie ciężary dzisiejszego dnia. Skończywszy kąpiel, zaczęłam się ubierać; wtedy zorientowałam się, że nie wzięłam nic poza skąpym stanikiem i majtkami.

- Cholera- zaklęłam na głos.

                   Cóż, nie pozostało mi nic poza  nadzieją, że nie natknę się na nikogo, przebiegając przez korytarze. Przecież normalni ludzie o tej porze śpią. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Przebiegłam na palcach większość drogi, w ciemności zobaczyłam drzwi mojej kajuty. Odetchnęłam z ulgą. Chwyciłam za klamkę i szczęśliwa zamknęłam za sobą drzwi. Udało się! Uśmiechnęłam się do siebie. Leo rzuciłby coś w stylu: "Puchar dla tej pani za pokonanie maratonu w samej bieliźnie!". Odwróciłam się, uśmiech na mojej twarzy zamarł. Na koi siedział zdezorientowany Percy; odwrócił się do mnie plecami i zaczął się tłumaczyć:

- Mówiłaś żebym przyszedł o świcie, cóż jestem trochę wcześniej.

- Jasne, przepraszam, nie zamierzałam wpadać tutaj tak. . .- wymamrotałam, pstryknęłam palcami i już miałam na sobie biały kombinezon na ramiączkach, który zasłaniał tylko niewielką część ud. Na to nałożyłam wiszącą na krześle przeźroczystą narzutkę, że pomysł ubrania się za pomocą magii nie przyszedł mi w łazience!!! Uniknęłabym tej krępującej sytuacji! i to jeszcze z bratem! Przeklinałam siebie samą w duchu- Już jestem ubrana- powiadomiłam Syna Posejdona. Odwrócił się niespiesznie.

-Przepraszam, nie wiedziałem... - powiedział, cały czerwony na twarzy

- Przecież nic się nie stało- machnęłam ręką- jesteś moim bratem Percy.

                       Uśmiechnął się nieśmiało.

- Możemy przećwiczyć to co wczoraj? - zapytał z nadzieją w głosie.

- Jasne,- uśmiechnęłam się szeroko- ale musisz coś dla mnie zrobić.

-Co takiego?- zapytał się zdziwiony.

- Doszłam do wniosku, że nie najlepiej posługuję się mieczem. Ostatnio chimera zaatakowała moje mieszkanie, a ja nie potrafiłam jej zabić mieczem; musiałam użyć magii. Zawsze używam magii- powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Nie ma problemu- uśmiechnął się szeroko.




_________________________________________________________


No i gotowe!!!
Mam nadzieję, że chociaż uśmiechnęliście się czytając ten rozdział :D
Wena od Apolla nadeszła !!!
NARESZCIE!
Życzę wam jak najlepszego zakończenia tego semestru !

~LoLa 
  

4 komentarze:

  1. Idealnie! Tylko to słowo narzuca mi się na myśl!
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecudowne!
    Zachęciłaś mnie do przeczytania ,,Percy'ego". Skończyłam właśnie drugą część i zbieram kasę na kolejną!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że zachęciłam cię do przeczytania tej serii :D
      Dziękuję za pochwałę
      ~LoLa

      Usuń