Córka Przeciwieństw

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział V "Ludzie się mnie boją"

                    Hermes jeździł jak szalony od 14 godzin i co chwila ktoś, albo raczej ktosie dzwonili do niego żeby odebrał to i owo.Greg jak zwykle był głodny, więc wyczarowałam mu szczura.

-Trzymaj!- poleciał do niego (nie mogłabym tego dotknąć).

-A ja ??-poskarżyła się Marta

                Cóż zrobić? Drugi szczur poleciał do Marty.

-Jesteś najlepsza- "powiedział" Greg

-Tak najlepsza - oblizywała się Marta

-Dobra starczy im tego żarcia -odezwał się kierowca

-Długo jeszcze do Obozu ?

-Nie właśnie się zatrzymujemy.

-W lesie ?

-Tak, w lesie -burknął

-Daleko mam stąd ?-zapytałam

-Nie... z pół godziny

-Extra-wyszłam z auta- rozprostuję kości.

-No to do zobaczenia- i samochodu już nie było.

               Ale w którą stronę do tego Obozu? To się wkopałam. Poszłam na północny-zachód coś mnie tam ciągnęło.Szłam i szłam ....,ale to Coś też się przemieszczało. Czyli jestem zmuszona. Teleportacja, ten typ transportu jest dość niebezpieczny np. można się rozszczepić, albo utknąć w ścianie, czy jak w moim przypadku drzewie. Stanęłam i skupiłam się na tej dziwnej starożytnej energii . Wiedziałam że ten rodzaj magii wyczuwa każdy potwór w promieniu trzech stanów. Zamknęłam oczy i obróciłam się wokół własnej osi. Gdy otworzyłam oczy widziałam tylko korę .


-Dzięki bogom-wyszeptałam- tylko kilka centymetrów i byłabym drzewem.

               Odeszłam kilka kroków i usłyszałam odgłosy potyczki , pobiegłam w tamta stronę. W głowie usłyszałam "Lola szybciej!" ze zdumieniem odkryłam, że to Ann wysyła sygnały do mojej głowy. Aby dotrzeć szybciej zaczęłam lecieć . Czułam, że zbliżam się również do źródła tej dziwnej mocy. Po kilkunastu sekundach byłam na miejscu  i zobaczyłam tragiczną scenę. Ann, jakaś dziewczyna i satyr próbują obronić leżącego chłopaka i jakiś posąg przed blisko setką potworów. Chwila, chwila to nie był jakiś posąg tylko zaginiona Atena Partenos i to ona promieniowała tą dziwną mocą! Chyba byłabym najgłupszą czarownicą we wrzechświecie, gdybym nie poszła za ta silną magią.

               Wylądowałam gładko koło Ann , zauważyłam ,że ta druga walcząca ma rozcięte udo i ledwo stoi.  Miecz oraz tarczę zmaterializowały mi się w dłoniach, rzuciłam się w wir walki. Cięłam, pchałam i odparowywałam ciosy. Cała byłam w pyle z potworów . Nie czułam zmęczenia. Nagle ktoś popchną mnie do przodu .Miecz i tarcza wyleciały mi z rąk prosto w tłum potworów. Gdy się obróciłam zobaczyłam uśmiechniętą draklinę . Bez zastanowienia zmiażdżyłam ją zaklęciem . Dopiero teraz zauważyłam ,że z tyłu stoi o wiele większy potwór, miał wężowe nogi .Na ramieniu wytatuowany przekreślony Piorun Piorunów Zeusa. We włosach wczepione były naszyjniki z glinianymi paciorkami i ... o fuuu... to części skóry , na których wytatuowane były litery SPQR. Jednym słowem był ... okropny i te kruczoczarne włosy, mógłby je od czasu do czasu umyć. Skądś go kojarzę ..... mam, Wojna gigantów, ale kogo jest to przeciwnik ? Wysil swój móżdżek Lola...myśl....myśl...myśl... już wiem przeciwnik Zeusa o imieniu Enkelados. Tak bingo! Oho spojrzał na mnie .

                Podczas gdy rozmyślałam o gigancie , rozwaliłam potwory nawet o tym nie myśląc to był odruch. Na polu bitwy pozostało tylko kilkanaście potworów, reszta uciekła, lub została zabita. Tym czasem oczy giganta zapłonęły nienawiścią, wyciągnął 7 metrową dzidę i rzucił się prosto na mnie.

                Znacie to uczucie?Pędzi na ciebie ok. 10 ton rozpędzonego nieśmiertelnego sadła, a ty czujesz tylko chęć mordu? Ja mniej więcej coś takiego czuję. Podniosłam miecz, tarczę i wzniosłam się w powietrze z dość dziwnym okrzykiem typu " NALEŚNIKI !!! " , może krzyknęłam to bo byłam  bardzo głodna. Moja najlepsza przyjaciółka zrobiła z dezorientowaną minę , tak samo jak Enkelados. I wykorzystując ten moment zaatakowałam . Cięłam po nogach i uskoczyłam przed dzidą. Z jego łydki wypłynęło trochę ichoru - krwi bogów i ogólnie nieśmiertelnych. Krzyknęłam :

-Było by fajnie gdyby jakiś nieśmiertelny ktoś mi pomógł!!!- w odpowiedzi gigant się zaśmiał

                W tym momencie oderwałam się od ziemi, co widocznie jeszcze bardziej go zdziwiło. Tarczę upuściłam i uderzyłam giganta lewym sierpowym w twarz. Kość w nosie Enkeladosa pękła z głośnym CHRUP! Reakcja: wściekł się i trzepną mnie dłonią mniej więcej mnie.  Walnęłam w drzewo z taką siłą, że się złamało. Bardzo zdenerwowana rzuciłam:

-Będziesz mielonką podawaną na Olimpie !!!

               Skupiłam w sobie całą moc oceanu oddaloną ode mnie z jakieś pół kilometra. Rozłożyłam szeroko ręce i klasnęłam , energia wywaliła giganta w tył a ziemia się rozdarła. Za moim rozkazem szczelina rozwarła się i Enkelados do niej wpadł, jednak chwycił się brzegu rękoma. Szukałam czegoś co było pode mną .Nic... jednak coś tam jest....Z dużym oporem podniosłam ręce do góry,a ze szczeliny wybuchło wiele ton lawy. Gigant zaczął wrzeszczeć i spadł prosto w rów-szybka wycieczka do Tartaru. Zamknęłam ją. Dopiero teraz poczułam ,że jest mi słabo i chyba na kilkanaście sekund straciłam przytomność, ale wiem że upadek był bolesny. Otworzyłam oczy i Ana właśnie biegła ku mnie:

- Lola nic ci nie jest ?

-Wszystko dobrze, tylko masz trochę ambrozji?- przyjaciółka podała mi batonik

-Czy ty wiesz co zrobiłaś?

-Tak-obdarzyłam ją szerokim uśmiechem -urządziłam wycieczkę do Tartaru dla giganta.

-To tez ,ale ... ty... eee.. samym mieczem....i bez... tak ... no..ty...

-Rozwaliłaś te potwory!- powiedział podniecony satyr.W między czasie Ana podbiegła do tego chłopaka z przerażoną miną- Jestem Trener Hedge a to Reyna.

-Ja jestem Lola-obdarzyłam go uśmiechem-Czy to jest Atena Partenos? Co się stało temu chłopakowi?!-uśmiech znikł z mojej twarzy

-Potwory nas zaatakowały , bo próbowaliśmy przetransportować posąg do obozu herosów-tym razem powiedziała to Reyna
-Ale jak znaleźliście posąg ? Przecież on był w starożytnym Rzymie!!

-Lola !-To była Ana-Ten chłopak ja nie mogę już go uratować on....-Jej zielone oczy były całe zapełnione łzami.

               Podbiegłam do bladego czarnowłosego chłopaka. Przyklękłam koło niego i wyjęłam sygnet z plecaka. Położyłam ręce na jego głowie i zabrałam resztki jego energii życiowej, szybko umieściłam ją w pierścieniu. Chłopak leżał martwy ale jego dusza nie mogła iść do Hadesu, bo część jego siły życia nadal istniała w pierścieniu. Moja przyjaciółka rozryczała się na dobre, ona nienawidzi gdy ktoś umiera.


                Sygnet jeszcze miał energię tego gościa. Uniosłam ręce nad pierścieniem, siłą mojej woli zaczął się unosić, skupiłam się na tym chłopcu i sygnecie jednocześnie. Coś zaczęło się dziać, zwłoki zaczęły się unosić. Wezbrałam na mocy. Zmusiłam energię w sygnecie, aby zaczęła się mnożyć, teraz było jej dość dużo. Otworzyłam pierścień, a większość ciemnej mgły (siła życiowa zmarłego) za moim rozkazem wpełzała do jego ciała . Ustami, nosem nawet skóra sączyła mgłę. Zamknęłam sygnet . Ciało chłopaka zaczęło powoli opadać . Pochyliłam się nad nim , gdy wylądował tuż koło mnie. Otworzył oczy i wyszeptał:

-Jesteś aniołem ???- Na to uśmiechnęłam się szeroko

-Nie głuptasie- a on już odpłynął w świat Moryfeusza

-Podajcie mi nektar- powiedziałam i właśnie wtedy zobaczyłam mroczki przed oczami i na chwilkę straciłam przytomność

-O BOGOWIE !!! -ktoś wrzasnął ,a ja się momentalnie ocknęłam

-Lola ty...- Ana mówiła drżącym głosem.

               Popatrzyłam na nich, na twarzach ich twarzach malował się strach.

-Coś się stało? -zapytałam i przy okazji usiadłam

- Kim ty jesteś?!- brunetka popatrzyła na mnie z przerażeniem

-Ugh.... później ci wyjaśnię- odburknęłam- Czyli nie macie nektaru?

               Wsunęłam pierścień na palec chłopaka. Córka Apolla podała mi termosik wypełniony nektarem .Oparłam syna Hadesa o drzewo i powoli wlałam mu do ust napój bogów. Powoli się budził:

-Hej -znowu się uśmiechnęłam -pamiętasz coś ?

-Tak, ale ciebie nie kojarzę. - powiedzał

-Jestem Lola- zaczęłam -Lola Jackson

Syn Hadesa wybałuszył oczy.

-Coś się stało ?- zapytałam.

-Nic, tylko znam takiego gościa ....-zaczął.

               Już zaczynał mi działać na nerwy, czemu gdy jakiś heros dowie się jak mam na nazwisko zaczyna tak robić...??!! A jak się dowie że jestem córką Posejdona to zaczynają świrować. To jest nie do wytrzymania! Wstałam odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę Ann.

-Czekaj!-zawołał, jednak żadnej reakcji nie okazałam -Jestem Nico .....Nico di Angelo!

                Odwróciłam się do niego , a w moich oczach płonął gniew.

-Lepiej odpoczywaj, bo jutro spiorę ci tyłek -warknęłam

                Nie wiem dlaczego tak się wściekłam, a w sumie to ten Nico nic takiego nie zrobił , ale ....no nie wiem . Podeszłam do dziewczyn.

-I jak z twoim udem Reyna ?

-Dobrze -burknęła.

- Lola ,bo ona ona się ciebie trochę boi i tak samo ja.

-Ty Ana?-zapytałam ze zdziwieniem.

-Yhym, ale to nie koniec , bo ona ci nie ufa-powiedziała moja przyjaciółka- ....aha i teraz mi też nie ufa.

-Kim wy jesteście?- zapytała

-Herosami- odpowiedziałyśmy jednocześnie.

-Dobra ty tłumacz Lola

-No więc, ja jestem córką Posejdona i Czarownicy, a Ana to córka Apolla i wnuczką Afrodyty. Ana potrafi czytać w myślach i kontrolować je, ma dar czarmowy, a przecież jeszcze to ona potrafi świetnie strzelać z łuku. Dostałyśmy misję, aby pogodzić Obóz Herosów i osiągnąć harmonię- powiedziałam to bardzo dokładnie i wolno żeby wszyscy to ogarnęli.

-Lola ja potrafię coś jeszcze- powiedziała podnieconym głosem Ann

- Jeszcze?!

-No bo ja umiem wezwać moje światło wewnętrzne

-Córusia tatusia-wyszczerzyłam zęby- A kto jest twoim boskim rodzicem Reyna i po co  taszczycie posąg Ateny Partenos?

                     Ana wysłała mi do głowy wiadomość typu "Lola ona nam jeszcze  do końca nie ufa , a i twoje oczy one dziś dziwnie zmieniają barwę z morskiego na złoty , teraz są znowu morskie "


          Zrobiłam dość zdziwioną minę:

-Okey to jutro nam opowiesz, a ja rozstawię namiot- zaoferowalam

-Masz namiot?- zdziwił się satyr

-Teraz nie-uśmiechnęłam się, a następnie machnęłam ręką i już koło nas stał ogromny namiot , w którym zmieściłaby się nawet Atena Partenos - A teraz już go mam-posłałam im szelmowski uśmiech. Pstryknęłam palcami i posąg greckiej bogini zniknął. Reyna zarwała się na równe nogi i wyciągnęła miecz w moją stronę .

-Spokojnie, magiczna rzeźba jest w środku -powiedziałam

                       Dziewczyna rzuciła mi mordercze spojrzenie mówiące "Zrób mi jeszcze jeden taki żart , to ci nogi z dupy powyrywam"

-Dobra to ja idę wziąć prysznic-rzuciłam

-To tu jest łazienka?!- zapytała z nutką zdziwienia Ann

-Oczywiście i każdy ma oddzielny pokój , wybierzcie sobie któryś. Na prawo jest  kuchnia, wszystko wyposażone -Chyba ich zatkało ,a satyr pobiegł prosto do kuchni .- Przynieście tu Nica i dajcie mu ambrozji i zróbcie coś na kolację, albo coś wyczaruję .

                       Poszłam w stronę łazienki.
___________________________________________________________________

Koniec rozdziału 5 !!
~LoLa

5 komentarzy:

  1. Rozdział fajny .
    Blog genialny jeszcze z takim się nie spotkałam .
    Życzę weny i udanych wakacji !

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super xD Jak zwykle xD Czekam na next xD
    Pozdro Cherry xD
    PS:Uważaj na herę! xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Po komentarzach Cherry I Radosnej nie mam co napisać. Notka jak zwykle błogoświetna :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny blog. To mój pierwszy o herosach, wcześniej czytałam tylko o Harrym Potterze i dowiedziałam się o nim od Charlotte9. Zamierzam czytać dalej. Właśnie zyskujesz stałego czytelnika.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podobają te opisy o ratowaniu Nico ;) Czasami natykam się na: "Uleczyła go swoją magią" lub "Machnęła ręką, a jego rozcięcie na ręce zniknęło". Czytelnik może być zdezorientowany, gdyż nie ma pojęcia co właśnie się stało, jak to działa... Ty to wytłumaczyłaś i dzięki ci wielkie, bo inaczej bym się pogubiła. Czasami ze mnie taki nie ogar jest, więc ponownie dziękuję i już zabieram się do następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń